Skoro dają to brać - no chyba, że chcą w mordę lać ;) ale jak dają palec to czemu nie chcieć ręki? Takim podejściem niektórzy z banków "wyciągnęli" kokosy. Z premii, moneybacków, nagród w konkursach. Kilka zaprezentowanych poniżej przykładów jest namiastką wszystkich, ale moim zdaniem należą do najciekawszych.
100 zł moneybacku za zakup... filiżanki kawy
Zwrot od płatności wykonanych kartą jest już znany od dobrych kilku lat. Jak pewnie zauważyliście aktualnie jest on ograniczany do zakupów w wybranych rodzajach punktów usługowo-handlowych. Tak robi chociażby Getin Online przy koncie z kartą Tanie Zakupy. Aż 10-procentowy zwrot naliczany jest wyłącznie od zakupów w supermarketach, sklepach spożywczych, monopolowych oraz na stacjach paliw. Wydając tą kartą choćby setki czy tysiące złotych na ciuchy, sprzęt elektroniczny czy w restauracji, nie dostaniesz nic. A kiedyś tak nie było.
Banki częściej skłaniały się do moneybacku skromniejszego, ale liczonego od płatności kartą w dowolnym miejscu. Tak też robił Bank Zachodni WBK przy ofercie Konta Wydajesz&Zarabiasz oddającego 1%. Zwrot niby marny, ale pojawili się klienci, którzy chwalili się miesięcznym zwrotem na poziomie nawet kilku tysięcy złotych! (tak, było to możliwe bez płacenia podatku. BZ WBK wypłacał moneyback jako "sumę nagród". Jako nagrodę rozumiał zwrot liczony od każdej odrębnej płatności. A kartą można było zapłacić za kwotę max. 50 000 zł, tym samym uzyskując do 500 zł zwrotu, tj. nagrody, co zwalniało z płacenia podatku, bo nie są nim obciążone nagrody do 760 zł).
Spod naliczania zwrotu nie wyjęto niczego i zaczęło się. Niektórzy posiadacze konta zaczęli namiętnie chodzić do kasyn. Ale wcale nie wpadali w sidła hazardu. Przy wejściu na poczet gier wpłacali kartą dużą sumkę, poobserwowali grę innych, wypili kawę i... wypłacając depozyt wracali do domu. Jako zwycięzcy, bo z odnotowaną płatnością kartą i moneybackiem.
Skrzynka mailowa już ledwo zipie...
... a bank w posadach próbuje utrzymać swój system transakcyjny. Brzmi enigmatycznie, więc po kolei.
Konkursy to rzecz dyskusyjna. Zwłaszcza te, w których potrzeba do zwycięstwa jak największej ilości transakcji kartą itp. Rzekomo często wygrywają je te same osoby, mając swój fortel.
Szaleństwo wyścigu o nagrody zaczęło się w jednym z konkursów BZ WBK. Bank postanowił promować usługę Alertów, czyli smsowych lub mailowych powiadomień o wykonanej płatności kartą lub o zaksięgowaniu przelewu. Standardowo usługi tego typu są płatne więc banki chcą je popularyzować, by za tą - nie oszukujmy się - prostą i zautomatyzowaną opcję de facto zarabiać krocie.
Konkurs polegał na nagrodzeniu niewielu, bo zaledwie trzech osób, które w wyznaczonych terminach otrzymają najwięcej Alertów. Nagrodami były netbooki. I zaczęło się to czego bank nie przewidział. Zlecanie koszyków przelewów, ustalanie codziennych zleceń stałych na groszowe kwoty. Machina ruszyła z takim impetem, że bankowcy postanowili dzwonić do uczestników konkursu i nawoływać do wstrzymania generowania Alertów. Powoływali się przy tym na regulaminy i możliwość zablokowania dostępu do bankowości elektronicznej w związku z korzystaniem z niej w sposób niezgodny z przeznaczeniem. Konkurs zakończono po dwóch z trzech zaplanowanych etapów, a bank sam przyznał na swej stronie, że zwycięzca otrzymał grubo ponad 200 tysięcy Alertów! Ilość oszałamiająca i przygniatająca skrzynkę mailową i system operacyjny banku.
Moneyback za płacenie... samemu sobie
Kolejna z możliwości szybkiego zarobku pojawiła się wraz z wprowadzeniem 3-procentowego moneybacku, jaki daje iKonto w BNP Paribas. Zwrot naliczany jest od płatności kartą w Internecie, a konkretnie za pośrednictwem systemu PayU. Dostępna dla niego aplikacja mobilna, trochę stworzona chyba tylko dla istnienia, dawała możliwość dokonania płatności kartą na dowolny rachunek, a więc także przelew na własne konto w tym samym lub innym banku. W ten sposób można było "uwalniać" bezprowizyjnie gotówkę z karty kredytowej (czyli bez kosztownej wypłaty w bankomacie; za to bezgotówkowo co nie jest obarczone opłatami), jak i realizować płatności premiowane przez BNP Paribas nie wydając przy tym pieniędzy. Szybko, bo po dwóch czy trzech miesiącach, osoby chcące uruchomić aplikację, zobaczyły komunikat o konieczności jej aktualizacji. Nowa wersja już tej funkcjonalności nie posiada.
Aktualnie banki starają się uniemożliwiać zarabianie na moneybacku w sposób, który prowadzi do łatwego spieniężenia płatności. W wielu regulaminach promocji wręcz wymienia się transakcje wyeliminowane. Są to zazwyczaj kasyna, zakłady bukmacherskie, brokerzy ubezpieczeniowi, podmioty zajmujące się przekazami pieniężnymi, systemy płatności rachunków oraz systemy mikropłatności umożliwiające przekazywanie środków finansowych między użytkownikami.
Powyższe przykłady pokazują, że promocje mają luki, które można wykorzystać. Banki wychwytując je, zmieniają zasady, uściślają reguły, a w najgorszym wypadku wycofują daną możliwość zarabiania. Najbardziej poszkodowani są oczywiście ci, którzy na bankobraniu zarabiali uczciwie. Osobiście, właśnie z tego powodu, stronię od pokus "podkręcania" bankobrania. W comiesięcznym zestawieniu staram się udowadniać, że uczciwie można zarobić 672 zł - a tyle właśnie zarobiłem na bankach w poprzednim miesiącu.
Powyższe przykłady nie są zachęta do wykorzystywania regulaminowych czy systemowych luk. Choć takie nadal występują i zapewne występować będą.
Źródło grafiki: freedigitalphotos.net
kiedyś były takie piękne czasy dla bankobrania a ja wtedy tym tematem się nie zajmowałem -ach żałuje jak czytam jak niektórzy mieli;)))
OdpowiedzUsuńPamietam promocję wbk. Sam ustawiłem bodaj 700 zlecen stałych na codzienne powtarzanie. Potem było roboty z ich likwidacją.
UsuńBZWBK skompromitował się tamtym konkursem, niczym BNP Paribas w tym roku z tabletami.
Usuńtylko nie wpisujcie tutaj dla bankierów obecnych sposobów - admian strony prosze o kasowanie. Po co tern wpis w ogóle ?
OdpowiedzUsuńKomentarze są moderowane ;) a wpis jest ciekawostką historyczną
UsuńMoim zdaniem, był to mały strzał w stopę:)
OdpowiedzUsuń