700 zł od Santandera800 zł od mBanku1070 zł od BNP Paribas1000 zł za kartę Citi650 zł od Millennium500 zł od ING

1.12.2014

Takie cięcie to przegięcie

Sejm przyjął uchwałę, która pośrednio wpływa na nasze bankobranie.

Nowe regulacje dotyczą kwestii rozliczeń między handlowcami, przyjmującymi płatności kartą, a bankami emitującymi plastiki. Jednak to my nimi płacimy i to my możemy odczuć konsekwencje zmian.

Spotkała Cię już zapewne sytuacja, że świetnie  prosperujący sklep nie akceptował kart płatniczych albo możliwość zapłaty była dopiero od kwoty 10 zł? A ile razy widząc terminal i tak z ust sprzedawcy padał komunikat: "niestety nie działa". No i jeszcze jeden przypadek nierzadki: grymas na twarzy sprzedawcy gdy w Twym ręku pojawiała się kartą by zapłacić tylko za batonik i soczek.

Nie wiadomo o co chodzi? No to jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze,  a konkretnie o interchange. 


Opłata interchange to należność jaką pobiera bank od każdej płatności wykonanej kartą. Naliczana jest procentowo - do niedawna wynosiła w Polsce nawet 1,6%. Aktualnie jest to 0,5%, a już wkrótce,  po ostatniej decyzji sejmu, zostanie jeszcze bardziej zredukowana. Przy transakcjach wykonanych kartą kredytową wyniesie 0,3%, a kartą debetową (czyli tą wydawaną do konta) 0,2%.

Przez lata wysokość tej opłaty była rzekomą przyczyną spowolnionego rozwoju płatności kartą w Polsce. Z tej przyczyny z wprowadzeniem terminali płatniczych długo zwlekała chociażby sieć sklepów Biedronka. Handlowcom nie w smak było, że za korzystanie z terminali i systemów płatności bezgotówkowych muszą dzielić się z bankami jedną z najwyższych w Europie opłat. W końcu to się zmieniło.  Opłaty spadły drastycznie, a spadną jeszcze bardziej wraz z nowym rokiem. Co to oznacza dla handlowców,  banków i bankobiorców? 

Beneficjentem zmian będą handlowcy. Czy podzielą się tym z klientami?  Wątpię. Raczej nie ma co oczekiwać masowej obniżki cen na sklepowych półkach tylko z tej przyczyny,  że spadają koszty prowadzenia biznesu.

Stratne będą banki, bo z tytułu interchange wpływać im będą niższe sumy. Z czasem wolumen tych wpływów zostanie pewnie odrobiony, ale będzie to wymagało zwiększenia aktywności Polaków w płaceniu kartami.

Ale co tam handlowcy,  bankierzy... Najważniejsze co zmiany oznaczają dla bankobiorców?

Ciąg przyczynowo-skutkowy może wydawać się oczywisty: mniejsze dochody banku oznaczają mniejszą skłonność do dzielenia się nimi z klientami. 

Jeszcze niedawno wyglądało to tak: Bank dając 1% w ramach moneybacku i tak zarabiał, bo od każdej płatności kartą dostawał 1,6%. Gdy postanowił dzielić się z klientem i płacić mu 3, 5, a nawet 10% to wprowadzał ograniczenia co do miejsc naliczania zwrotu, np. tylko w sklepach spożywczych. Liczył, że nie straci, bo kartą zapłacisz jeszcze w aptece, sklepie z ciuchami czy u fryzjera. Prowizje od tych transakcji bilansowały bankowi wypłacony moneyback.

A teraz? Czy jest szansa na moneyback kilkuprocentowy? Przecież bank będzie miał trudność by sobie go "odbić" przy okazji Twoich innych płatności kartą. Żeby wyszedł "na zero", przy interchange na poziomie 0,2%, gdy np. w sklepach spożywczych masz moneyback na poziomie 3% i wydasz tam 500 zł,  wówczas w innych miejscach musiałbyś wydać kartą 7 000 zł. Mało realne.

Więc czy to koniec łowienia przez nas zysków z moneybacku? Wbrew pozorom oraz panującym w sieci komentarzom i opiniom, nie! A argumentów jest kilka:


  • Banki nigdy przecież nie dzieliły się zyskami, motywowane tym, że "mamy za dużo". Moneyback to przede wszystkim wabik na klienta, najlepiej nowego. Bank nie zarobił i nie zarobi kokosów na kliencie tylko płacącym kartą,  ale ten może weźmie w końcu jakiś kredyt albo skorzysta z funduszy inwestycyjnych. Marże w tych przypadkach na pewno pozwolą już bankowi zarobić, nawet z nawiązką
  • W Stanach Zjednoczonych i w kilku krajach Europy Zachodniej mimo, że opłaty interchange były niskie od dawna, moneybacki mają się dobrze. Dlaczego w Polsce miałoby być inaczej?


Być może należy się spodziewać zmian w zakresie moneybacków i ich większego sparametryzowania, tj. np. zwrotów tylko na stacjach benzynowych,  zwrotów tylko w gastronomii czy tylko w aptekach. Raczej więc nie będzie moneybacków full-opcja. Ale takich już teraz prawie nie ma lub jest już zapowiedziane ich wygaszenie. 

Nowy rok to może być okres jeszcze bardziej wzmożonych kampanii na otwarcie produktu bankowego z premią lub nagrodą. A przecież już w 2014 roku można było zgarnąć nawet kilka tabletów w różnych promocjach (Citibank, BNP Paribas) albo premii finansowych (Inteligo, BNP Paribas, Meritum Bank, Idea Bank, BGŻ Optima). 

Jeśli jednak boisz się nadchodzących zmian i chcesz mieć "wróbla w garści" to wybieraj z tego co aktualnie najlepsze. 

Topowym aktualnie moneybackiem pozostaje ciągle 10% od Getin Online za zakupy w supermarketach, sklepach spożywczych, monopolowych oraz na stacjach paliw. A jeśli chcesz mieć swój sposób na zarabianie, szyty na miarę, skorzystaj z recepty na bankobranie.

Źródło grafiki : freedigitalphotos.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aktualnie najpopularniejsza promocja:

Zgarnij gwarantowane 700 zł za konto w Santander (teraz z krótszą karencją!)

Nowa edycja przynosi sporo zmian na lepsze.  W skrócie: to o wiele łatwiejsze warunki do spełnienia, skrócony okres wykluczenia dla byłych p...