To temat podgrzewający emocje. Wiadomo, chodzi o pieniądze.
Budując stały związek stajemy przed wieloma decyzjami. Jedną z nich jest kwestia zarządzania finansami we wspólnym gospodarstwie domowym. Elementem składowym finansów domowych jest konto bankowe. Czy opłaca się mieć wspólny rachunek? Jakie wynikają z tego korzyści, a jakie ryzyka? Wreszcie, czy z punktu widzenia bankobrania warto wiązać się ze sobą przed bankiem?
Do tego wpisu zainspirował mnie wątek dyskusji, na który natrafiłem w jednym z serwisów społecznościowych oraz mailowa korespondencja z Czytelniczkami i Czytelnikami. Panie wymieniam nie bez przypadku na czele. To częściej właśnie Czytelniczki dopytują o najlepsze rozwiązanie finansowe w związku. Doświadczenia mogą być różne, napiszę Wam też o swoich i uargumentuję "za" i "przeciw" danego rozwiązania.
Dla ułatwienia będę posługiwał się pojęciami "małżeństwo" i "współmałżonek", ale pamiętaj, że sprawa wspólnego konta nie musi dotyczyć wyłącznie sformalizowanych związków. Także osoby niespokrewnione mogą posiadać wspólne konto. Jakie są tego zalety? A jakie wady? Ile to kosztuje? Na ile jednak warto? A na ile wiąże z ryzykiem? Na powyższe pytania odpowiem.
Ale z góry, lojalnie uprzedzę, że najważniejsza, czyli ostateczna decyzja o wyborze konta wspólnego lub osobnego będzie należeć do Ciebie. Dołożę jednak wszelkich starań, by podjęcie takiej decyzji było dla Ciebie jak najwygodniejsze.
Kluczowe jest oczywiście kryterium podziału Waszych domowych finansów. Warianty są właściwie trzy:
Budżet państwowy to pikuś w porównaniu z budżetem domowym. To przecież tu, w gospodarstwie domowym zapadają decyzje najważniejsze dla naszego codziennego życia: dotrwania do ostatniego dnia miesiąca, wygospodarowywania oszczędności na większe wydatki, łatania budżetu w związku z nagłymi wydatkami itp, itd. Pozycji po stronie "przychody" w najlepszym przypadku kilka, a po stronie "rozchody" zazwyczaj tyle, że aż brakuje miejsca. Nie każdy czuje się dobrze w sferze zarządzania pieniędzmi. Jeśli jedno uwielbia przeglądanie wyciągów, podliczanie, bilansowanie, a drugie ma awersję do cyferek to nie ma się nad czym zastanawiać. Konto wspólne będzie monitorowane przez kompetentną osobę - nie umknie jej jakaś zmiana, błędne rozliczenie transakcji czy nieopłacenie któregoś z rachunków. Druga osoba niech to doceni - gdy "domowy minister finansów" ślęczy nad wyciągiem, może ma ochotę na aromatyczną herbatę? ;)
Wspólne konto to bez wątpienia mniej formalności, mniej dokumentów i wyciągów. W bardziej przejrzysty sposób widać czy wszystkie rachunki zostały opłacone. Jest też dostęp do większej gotówki (wynikający z wpływu dochodu obydwu osób). Tu jednak kij ma dwa końce. Gdy ktoś z Was wydaje pieniądze "lżejszą ręką", takie rozwiązanie może prowadzić do sporów. Osoby, które pod pojęciem "komfort" bardziej rozumieją posiadanie stałej (takiej “nienaruszalnej”) rezerwy finansowej, mogą więc czuć się lepiej, gdy mają indywidualny rachunek. Wtedy nie zaskoczy ich sytuacja, że na koncie brak środków, bo... akurat współmałżonek wydał. I nieważne czy to był wydatek na przyjemności czy np. zatankowanie auta pod korek.
Ale jeśli obydwoje macie zacięcie do odkładania oszczędności to przy wspólnym koncie łatwiej powinno być je wygospodarować i zagospodarować - większość banków daje możliwość założenia lokaty dopiero przy kwocie min. 1 000 zł. Więc jeśli osobno odłożycie po 500 zł, dodatkowych zysków z tytułu odsetek może nie być wcale.
Warto też pamiętać, że więcej kont, więcej kart i dywersyfikacja środków na różne konta to zawsze zwiększenie poziomu bezpieczeństwa. Bez względu na to czy będą to problemy techniczne banku, chwilowa awaria systemów operatora kart, kradzież karty, włamanie hakerów na konto czy zapomniany PIN lub hasło do bankowości internetowej. Zawsze jest wtedy "ta druga" karta czy "ten drugi" dostęp do bankowości elektronicznej. Jeśli zatem zależy Ci na bezpieczeństwie, jest to argument przeciwko “wspólnemu workowi”. Albo przynajmniej przeciw lokowaniu tego worka tylko w jednym banku.
Gdy decydujecie się na konto wspólne, pewnie dla wygody wyrobicie sobie dwie odrębne karty płatnicze. Posiadanie tylko jednej byłoby niepraktyczne w wielu sytuacjach. A poza tym nie zawsze w sklepie będzie można wykonać transakcję kartą wydaną na żonę czy współmałżonka. Z punktu widzenia regulaminów banków udostępnianie takiej karty nawet tak bliskiej osobie jest zabronione. Czy zatem taki układ: jedno konto + dwie karty będzie droższy od dwóch odrębnych kont z kartami? Opłaty za prowadzenie konta w większości banków dość łatwo uniknąć. Wystarcza regularny wpływ na konto. Wymagana kwota jest taka sama bez względu na to czy właścicielem rachunku jest jedna czy dwie osoby. Z kartami do rachunku rzecz ma się już nieco inaczej. Jeśli z opłaty za posiadanie karty zwalnia miesięczna suma transakcji np. na min. 200 zł to rozliczenie to odnosi się do każdej karty z osobna. W przypadku wspólnego konta z dwiema kartami wydać więc będzie trzeba podwójnie. Ale przy dwóch odrębnych kontach ta sytuacja też się przecież powtórzy. Dlatego też zarówno przy koncie indywidualnym jak i wspólnym w zakresie opłat za konto i kartę różnice są - w większości przypadków - żadne. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy tylko jedno z Was posiada wpływy, a drugie takowych nie posiada. Wówczas tańszym wariantem może okazać się posiadanie konta wspólnego.
A co jeśli wasz budżet chcecie wzbogacić dodatkowym dostępem do kredytu? Wtedy, z kartą kredytową sprawa ma się nieco inaczej. Dwie główne karty kredytowe to dwie odrębne opłaty i o wiele cięższy do spełnienia warunek np. rocznej sumy transakcji zwalniającej z opłaty za kartę. Gdy tylko jedna osoba posiada kartę kredytową, a druga posługuje się kartą dodatkową to koszty mogą być mniejsze, bo karta dodatkowa zazwyczaj kosztuje mniej. A rozwiązanie takie polega po prostu na korzystaniu z jednego limitu kredytowego. Płatności wykonywane kartą dodatkową "wchodzą" w bilans transakcji na rachunku głównej karty kredytowej i w ten sposób łatwiej osiągnąć pułap minimalnej łącznej sumy transakcji, która może zwolnić z opłaty za kartę. Należy jednak pamiętać, że osobą odpowiedzialną za prawidłową obsługę umowy o kartę kredytową pozostaje właściciel głównej karty kredytowej. Przy okazji kart kredytowych pamiętajcie zresztą, że negocjowanie warunków umowy z bankiem jest możliwe i opłacalne.
"Ja Ci ufam, a Ty mi nie?!", "Co masz do ukrycia, że nie możemy mieć konta wspólnego?", "Chcesz ślubu, chcesz razem mieszkać, więc konto musi być wspólne!". Ileż przy tym może pojawić się różnych emocji: wyrzuty, obawy albo już tak naprawdę "grubo": podważanie autentyczności uczuć.
Czasem dla dobra związku warto ustąpić, ale pytanie kluczowe... kto ma to zrobić? Bo zaufanie jest potrzebne zarówno w przypadku konta wspólnego (że druga osoba nie będzie "przepuszczać" wspólnych pieniędzy), ale i indywidualnego (czy czasem nie wysyła prezentów kochance/kochankowi albo czy nie płaci alimentów?!).
W przypadku konta wspólnego wzajemna, nawet mimochodem prowadzona weryfikacja wydatków drugiej osoby może prowadzić do niepotrzebnej irytacji: "znów tyle przepuścił z kumplami na tym piątkowym wyjściu" albo "to ten jej fryzjer aż tyle kosztował?!". To może skłonić do wypominania i do napędzania wydatków: "skoro Ty wydajesz X na swoje przyjemności to dlaczego ja nie mam tyle wydać?". Na to warto uważać.
Zdarza się, że w związku zarabiamy różnie. Ba, jedna osoba może nawet nie mieć dochodów i co wtedy? Wtedy w grę mogą wejść odczucia ujawniane lub skrywane: "ja pracuję, a ona wydaje", "ale ze mnie truteń, ona musi na mnie pracować". Ale nierówność wysokości wynagrodzeń na pewno nie jest czymś co powinno dzielić. Są na to sprytne sposoby...
W zależności od wybranego przez Was wariantu budowania budżetu domowego, jeśli jest nim "model 2+1", zrzucacie się na wspólne wydatki, wtedy chyba najsprawiedliwszym rozwiązaniem jest zachowanie proporcji.
Dla przykładu:
Osoba I zarabia 2100 zł, a osoba II zarabia 3200 zł. Łącznie Wasze dochody wynoszą więc 5300 zł.
Oznacza to udział osoby I w puli wspólnej na poziomie 39,6% (2100/5300 zł *100% = 39,6%), a osoby II na na poziomie 60,4% (3200/5300 zł * 100% = 60,4%).
Według tej proporcji składki na wspólne wydatki, które przyjmijmy hipotetycznie to 1200 zł, wyniosą: 475,20 zł dla osoby I i 724,80 zł dla osoby II (odpowiednio 39,4 i 60,4% z kwoty 1200 zł).
Po przebrnięciu przez analizę powyższych kryteriów masz masę argumentów za kontem wspólnym, ale i równie dużo za kontem indywidualnym? To możliwe. Jest na szczęście rozwiązanie, które daje pewien kompromis. To pełnomocnictwo, czyli upoważnienie do rachunku w określonym zakresie. Może oznaczać nawet wydanie karty płatniczej czy dostępu do bankowości internetowej dla pełnomocnika. Właściciel rachunku ma jednak prawo decydowania o wszystkim w dowolnej chwili: może nadać uprawnienia, ale i je ograniczyć. Może także wprowadzić limity, a nawet całkowicie wycofać udzielone pełnomocnictwo. Kiedy tylko zechce.
Samo otwarcie konta wspólnego nie niesie za sobą dodatkowych kosztów. No może poza koniecznością wspólnego dojazdu do oddziału, bo w większości banków konta wspólnego nie da się otworzyć bez pofatygowania do placówki bankowej..
Jeśli jedno z Was już konto w danym banku posiada to jest możliwość dopisania współwłaściciela, ale tu uwaga: banki w takim przypadku - w związku z koniecznością podpisania aneksu do umowy - często pobierają opłatę. Zazwyczaj jest to ok. 10-20 zł - oczywiście do uiszczenia jednorazowo.
Podobnie ma się rzecz z ustanawianiem pełnomocnictw - banki (choć nie wszystkie) również każą sobie za to płacić - opłata jest podobna do tej wspomnianej za dopisanie współwłaściciela rachunku.
No to teraz wyjdzie na jaw jak to jest u mnie. Czy konto mamy wspólne czy nie? Co jest przyczyną danego stanu rzeczy? I jak sobie z tym radzimy na co dzień? Nie będę ukrywać. Mam - te wspomniane na początku - aspiracje na ministra finansów. Ale spokojnie - jak siadam do komputera to nie zawsze żądam tej aromatycznej herbaty ;) Całe finanse ochoczo wziąłem na siebie. Dbam o terminowe opłacanie faktur za media, pilnuję spłacanych rat kredytu hipotecznego i zarządzam budżetem domowym. Wygospodarowuję środki "na życie", jak i te, które mają trafić na konto oszczędnościowe czy lokatę. Zarządzam również systemem przelewów między różnymi kontami tak by zapewnić wymagane, comiesięczne wpływy na rachunki.
Z punktu widzenia bankobrania posiadanie wielu wspólnych kont byłoby po prostu nieopłacalne. Powiem nawet więcej, byłoby niewybaczalnym grzechem, który w zasadzie blokowałby wiele możliwości (często podwójnego) zarabiania na bankach.
Jedno, jedyne konto wspólne mamy w PKO BP. Dlaczego? Cóż, proza życia. Jest to po prostu konto "powiązane" z kredytem hipotecznym, wcześniej zaciągniętym w Nordei. Bank rodowodem wywodzący się ze Skandynawii nie słynął z serwowania okazji do bankobrania, więc otwarcie wspólnego konta "nie bolało". Tam wpływa wynagrodzenie żony, bo "musi" i konto służy właściwie tylko obsłudze kredytu.
Konta w innych bankach (w sumie kilkanaście) mamy odrębne. Chodzi po prostu o względy bankobiorcze. Promocje bankowe kierowane są dla każdego z osobna, więc z tego punktu widzenia nie warto zakładać kont wspólnych czy nawet ustanawiać pełnomocnika do rachunku. Warto by "druga połówka" dla danego banku pozostawała możliwie jak najdłużej (czyli do najbliższej opłacalnej okazji) nowym klientem.
Jeśli podjęliście decyzję o otwarciu wspólnego konta albo dopisaniu współwłaściciela do istniejącego już rachunku to warto wiedzieć o co w banku zapytać i czego należy dopilnować. Dlatego poniżej przedstawiam check-listę, która może Wam pomóc w ogarnięciu tematu. Pamiętaj zapytać o:
Cóż, jeśli po rozważeniu moich argumentów decyzja padła na tak, a więc decydujecie się związać także przed bankiem, odpowiem jeszcze na pytanie stawiane przez moich Czytelników już wielokrotnie. Otrzymuję maile z prośbą o pomoc i wskazówkę, gdzie założyć takie konto wspólne. Otóż, można je założyć (albo utworzyć przez dodanie współwłaściciela do istniejącego już rachunku indywidualnego) prawie w każdym banku. Z nielicznymi wyjątkami.
Szukając najlepszego konta dla dwojga, na myśl przychodzi mi Konto 360° w Banku Millennium. Na obecnych warunkach prowadzenia, by nic nie płacić za konto wystarczy zapewnić na nie comiesięczny wpływ w wysokości co najmniej 1000 zł oraz wykonać minimum jedną płatność każdą z kart (na dowolną sumę). Oczywiście sprawdź wpisy na temat Banku Millennium (tutaj) bo być może konto da się założyć w promocji.
Dobrą opcją wydają się też propozycje mBanku lub Santander Banku. eKonto osobiste w pierwszym z wymienionych banków prowadzone jest za 0 zł, a żeby uniknąć opłaty za kartę, wystarczy wykonać 1 płatność miesięcznie na dowolną kwotę. W przypadku Konta Jakże Osobistego z oferty Santander Banku wymogi też nie są wyśrubowane - konto prowadzone jest za 0 zł bez konieczności spełniania jakichkolwiek warunków, a z opłaty za kartę zwalnia wykonanie 5 płatności (na dowolne kwoty) każdą z kart.
Wydaje mi się, że w chwili obecnej są to optymalne propozycje, jeśli do rachunku wspólnego mają być wydane dwie karty płatnicze. Być może jednak korzystacie z innych rachunków? Swoimi doświadczeniami i być może praktyką korzystania z konta wspólnego możesz podzielić się w komentarzach pod tym wpisem.
Chcesz być na bieżąco z wpisami na blogu? Obserwuj Bankobranie na Facebooku i Twitterze oraz zapisz się na newsletter.
Spodobał Ci się powyższy wpis? Udostępnij na fb:
Do tego wpisu zainspirował mnie wątek dyskusji, na który natrafiłem w jednym z serwisów społecznościowych oraz mailowa korespondencja z Czytelniczkami i Czytelnikami. Panie wymieniam nie bez przypadku na czele. To częściej właśnie Czytelniczki dopytują o najlepsze rozwiązanie finansowe w związku. Doświadczenia mogą być różne, napiszę Wam też o swoich i uargumentuję "za" i "przeciw" danego rozwiązania.
Dla ułatwienia będę posługiwał się pojęciami "małżeństwo" i "współmałżonek", ale pamiętaj, że sprawa wspólnego konta nie musi dotyczyć wyłącznie sformalizowanych związków. Także osoby niespokrewnione mogą posiadać wspólne konto. Jakie są tego zalety? A jakie wady? Ile to kosztuje? Na ile jednak warto? A na ile wiąże z ryzykiem? Na powyższe pytania odpowiem.
Ale z góry, lojalnie uprzedzę, że najważniejsza, czyli ostateczna decyzja o wyborze konta wspólnego lub osobnego będzie należeć do Ciebie. Dołożę jednak wszelkich starań, by podjęcie takiej decyzji było dla Ciebie jak najwygodniejsze.
Kluczowe jest oczywiście kryterium podziału Waszych domowych finansów. Warianty są właściwie trzy:
- "wspólny worek" - połączenie dochodów obydwu osób i wydawanie ich bez względu czy jest to wydatek wspólny czy indywidualny
- "każdy sobie rzepkę skrobie" - to model, w którym każdy żyje z własnym budżetem (w myśl zasady: moją kasę wydaję samodzielnie), a wydatki są dzielone (np. ja za czynsz i prąd, Ty za gaz i przedszkole dziecka)
- model 2+1 - polega na podziale, w którym każdy ma swój indywidualny budżet, ale zrzucacie się także do "wspólnego worka" (po równo lub proporcjonalnie do uzyskiwanego wynagrodzenia) uzyskując w ten sposób pulę środków, służącą spłacaniu kredytu hipotecznego, opłacaniu rachunków i wydatków wspólnych, takich jak np. utrzymanie dziecka czy wspólny wyjazd na wczasy
1. Aspiracje na ministra finansów
Budżet państwowy to pikuś w porównaniu z budżetem domowym. To przecież tu, w gospodarstwie domowym zapadają decyzje najważniejsze dla naszego codziennego życia: dotrwania do ostatniego dnia miesiąca, wygospodarowywania oszczędności na większe wydatki, łatania budżetu w związku z nagłymi wydatkami itp, itd. Pozycji po stronie "przychody" w najlepszym przypadku kilka, a po stronie "rozchody" zazwyczaj tyle, że aż brakuje miejsca. Nie każdy czuje się dobrze w sferze zarządzania pieniędzmi. Jeśli jedno uwielbia przeglądanie wyciągów, podliczanie, bilansowanie, a drugie ma awersję do cyferek to nie ma się nad czym zastanawiać. Konto wspólne będzie monitorowane przez kompetentną osobę - nie umknie jej jakaś zmiana, błędne rozliczenie transakcji czy nieopłacenie któregoś z rachunków. Druga osoba niech to doceni - gdy "domowy minister finansów" ślęczy nad wyciągiem, może ma ochotę na aromatyczną herbatę? ;)
2. Komfort, wygoda, bezpieczeństwo
Wspólne konto to bez wątpienia mniej formalności, mniej dokumentów i wyciągów. W bardziej przejrzysty sposób widać czy wszystkie rachunki zostały opłacone. Jest też dostęp do większej gotówki (wynikający z wpływu dochodu obydwu osób). Tu jednak kij ma dwa końce. Gdy ktoś z Was wydaje pieniądze "lżejszą ręką", takie rozwiązanie może prowadzić do sporów. Osoby, które pod pojęciem "komfort" bardziej rozumieją posiadanie stałej (takiej “nienaruszalnej”) rezerwy finansowej, mogą więc czuć się lepiej, gdy mają indywidualny rachunek. Wtedy nie zaskoczy ich sytuacja, że na koncie brak środków, bo... akurat współmałżonek wydał. I nieważne czy to był wydatek na przyjemności czy np. zatankowanie auta pod korek.
Ale jeśli obydwoje macie zacięcie do odkładania oszczędności to przy wspólnym koncie łatwiej powinno być je wygospodarować i zagospodarować - większość banków daje możliwość założenia lokaty dopiero przy kwocie min. 1 000 zł. Więc jeśli osobno odłożycie po 500 zł, dodatkowych zysków z tytułu odsetek może nie być wcale.
Warto też pamiętać, że więcej kont, więcej kart i dywersyfikacja środków na różne konta to zawsze zwiększenie poziomu bezpieczeństwa. Bez względu na to czy będą to problemy techniczne banku, chwilowa awaria systemów operatora kart, kradzież karty, włamanie hakerów na konto czy zapomniany PIN lub hasło do bankowości internetowej. Zawsze jest wtedy "ta druga" karta czy "ten drugi" dostęp do bankowości elektronicznej. Jeśli zatem zależy Ci na bezpieczeństwie, jest to argument przeciwko “wspólnemu workowi”. Albo przynajmniej przeciw lokowaniu tego worka tylko w jednym banku.
3. Koszty, opłaty, prowizje
Gdy decydujecie się na konto wspólne, pewnie dla wygody wyrobicie sobie dwie odrębne karty płatnicze. Posiadanie tylko jednej byłoby niepraktyczne w wielu sytuacjach. A poza tym nie zawsze w sklepie będzie można wykonać transakcję kartą wydaną na żonę czy współmałżonka. Z punktu widzenia regulaminów banków udostępnianie takiej karty nawet tak bliskiej osobie jest zabronione. Czy zatem taki układ: jedno konto + dwie karty będzie droższy od dwóch odrębnych kont z kartami? Opłaty za prowadzenie konta w większości banków dość łatwo uniknąć. Wystarcza regularny wpływ na konto. Wymagana kwota jest taka sama bez względu na to czy właścicielem rachunku jest jedna czy dwie osoby. Z kartami do rachunku rzecz ma się już nieco inaczej. Jeśli z opłaty za posiadanie karty zwalnia miesięczna suma transakcji np. na min. 200 zł to rozliczenie to odnosi się do każdej karty z osobna. W przypadku wspólnego konta z dwiema kartami wydać więc będzie trzeba podwójnie. Ale przy dwóch odrębnych kontach ta sytuacja też się przecież powtórzy. Dlatego też zarówno przy koncie indywidualnym jak i wspólnym w zakresie opłat za konto i kartę różnice są - w większości przypadków - żadne. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy tylko jedno z Was posiada wpływy, a drugie takowych nie posiada. Wówczas tańszym wariantem może okazać się posiadanie konta wspólnego.
A co jeśli wasz budżet chcecie wzbogacić dodatkowym dostępem do kredytu? Wtedy, z kartą kredytową sprawa ma się nieco inaczej. Dwie główne karty kredytowe to dwie odrębne opłaty i o wiele cięższy do spełnienia warunek np. rocznej sumy transakcji zwalniającej z opłaty za kartę. Gdy tylko jedna osoba posiada kartę kredytową, a druga posługuje się kartą dodatkową to koszty mogą być mniejsze, bo karta dodatkowa zazwyczaj kosztuje mniej. A rozwiązanie takie polega po prostu na korzystaniu z jednego limitu kredytowego. Płatności wykonywane kartą dodatkową "wchodzą" w bilans transakcji na rachunku głównej karty kredytowej i w ten sposób łatwiej osiągnąć pułap minimalnej łącznej sumy transakcji, która może zwolnić z opłaty za kartę. Należy jednak pamiętać, że osobą odpowiedzialną za prawidłową obsługę umowy o kartę kredytową pozostaje właściciel głównej karty kredytowej. Przy okazji kart kredytowych pamiętajcie zresztą, że negocjowanie warunków umowy z bankiem jest możliwe i opłacalne.
4. Emocje, zaufanie, kontrolowanie
"Ja Ci ufam, a Ty mi nie?!", "Co masz do ukrycia, że nie możemy mieć konta wspólnego?", "Chcesz ślubu, chcesz razem mieszkać, więc konto musi być wspólne!". Ileż przy tym może pojawić się różnych emocji: wyrzuty, obawy albo już tak naprawdę "grubo": podważanie autentyczności uczuć.
Czasem dla dobra związku warto ustąpić, ale pytanie kluczowe... kto ma to zrobić? Bo zaufanie jest potrzebne zarówno w przypadku konta wspólnego (że druga osoba nie będzie "przepuszczać" wspólnych pieniędzy), ale i indywidualnego (czy czasem nie wysyła prezentów kochance/kochankowi albo czy nie płaci alimentów?!).
W przypadku konta wspólnego wzajemna, nawet mimochodem prowadzona weryfikacja wydatków drugiej osoby może prowadzić do niepotrzebnej irytacji: "znów tyle przepuścił z kumplami na tym piątkowym wyjściu" albo "to ten jej fryzjer aż tyle kosztował?!". To może skłonić do wypominania i do napędzania wydatków: "skoro Ty wydajesz X na swoje przyjemności to dlaczego ja nie mam tyle wydać?". Na to warto uważać.
5. Różnica dochodów
Zdarza się, że w związku zarabiamy różnie. Ba, jedna osoba może nawet nie mieć dochodów i co wtedy? Wtedy w grę mogą wejść odczucia ujawniane lub skrywane: "ja pracuję, a ona wydaje", "ale ze mnie truteń, ona musi na mnie pracować". Ale nierówność wysokości wynagrodzeń na pewno nie jest czymś co powinno dzielić. Są na to sprytne sposoby...
W zależności od wybranego przez Was wariantu budowania budżetu domowego, jeśli jest nim "model 2+1", zrzucacie się na wspólne wydatki, wtedy chyba najsprawiedliwszym rozwiązaniem jest zachowanie proporcji.
Dla przykładu:
Osoba I zarabia 2100 zł, a osoba II zarabia 3200 zł. Łącznie Wasze dochody wynoszą więc 5300 zł.
Oznacza to udział osoby I w puli wspólnej na poziomie 39,6% (2100/5300 zł *100% = 39,6%), a osoby II na na poziomie 60,4% (3200/5300 zł * 100% = 60,4%).
Według tej proporcji składki na wspólne wydatki, które przyjmijmy hipotetycznie to 1200 zł, wyniosą: 475,20 zł dla osoby I i 724,80 zł dla osoby II (odpowiednio 39,4 i 60,4% z kwoty 1200 zł).
A może coś pomiędzy? Pełnomocnictwo bankowe
Po przebrnięciu przez analizę powyższych kryteriów masz masę argumentów za kontem wspólnym, ale i równie dużo za kontem indywidualnym? To możliwe. Jest na szczęście rozwiązanie, które daje pewien kompromis. To pełnomocnictwo, czyli upoważnienie do rachunku w określonym zakresie. Może oznaczać nawet wydanie karty płatniczej czy dostępu do bankowości internetowej dla pełnomocnika. Właściciel rachunku ma jednak prawo decydowania o wszystkim w dowolnej chwili: może nadać uprawnienia, ale i je ograniczyć. Może także wprowadzić limity, a nawet całkowicie wycofać udzielone pełnomocnictwo. Kiedy tylko zechce.
Ile to wszystko kosztuje?
Samo otwarcie konta wspólnego nie niesie za sobą dodatkowych kosztów. No może poza koniecznością wspólnego dojazdu do oddziału, bo w większości banków konta wspólnego nie da się otworzyć bez pofatygowania do placówki bankowej..
Jeśli jedno z Was już konto w danym banku posiada to jest możliwość dopisania współwłaściciela, ale tu uwaga: banki w takim przypadku - w związku z koniecznością podpisania aneksu do umowy - często pobierają opłatę. Zazwyczaj jest to ok. 10-20 zł - oczywiście do uiszczenia jednorazowo.
Podobnie ma się rzecz z ustanawianiem pełnomocnictw - banki (choć nie wszystkie) również każą sobie za to płacić - opłata jest podobna do tej wspomnianej za dopisanie współwłaściciela rachunku.
Jak to wygląda w domu Mr. Złotówy?
No to teraz wyjdzie na jaw jak to jest u mnie. Czy konto mamy wspólne czy nie? Co jest przyczyną danego stanu rzeczy? I jak sobie z tym radzimy na co dzień? Nie będę ukrywać. Mam - te wspomniane na początku - aspiracje na ministra finansów. Ale spokojnie - jak siadam do komputera to nie zawsze żądam tej aromatycznej herbaty ;) Całe finanse ochoczo wziąłem na siebie. Dbam o terminowe opłacanie faktur za media, pilnuję spłacanych rat kredytu hipotecznego i zarządzam budżetem domowym. Wygospodarowuję środki "na życie", jak i te, które mają trafić na konto oszczędnościowe czy lokatę. Zarządzam również systemem przelewów między różnymi kontami tak by zapewnić wymagane, comiesięczne wpływy na rachunki.
Z punktu widzenia bankobrania posiadanie wielu wspólnych kont byłoby po prostu nieopłacalne. Powiem nawet więcej, byłoby niewybaczalnym grzechem, który w zasadzie blokowałby wiele możliwości (często podwójnego) zarabiania na bankach.
Jedno, jedyne konto wspólne mamy w PKO BP. Dlaczego? Cóż, proza życia. Jest to po prostu konto "powiązane" z kredytem hipotecznym, wcześniej zaciągniętym w Nordei. Bank rodowodem wywodzący się ze Skandynawii nie słynął z serwowania okazji do bankobrania, więc otwarcie wspólnego konta "nie bolało". Tam wpływa wynagrodzenie żony, bo "musi" i konto służy właściwie tylko obsłudze kredytu.
Konta w innych bankach (w sumie kilkanaście) mamy odrębne. Chodzi po prostu o względy bankobiorcze. Promocje bankowe kierowane są dla każdego z osobna, więc z tego punktu widzenia nie warto zakładać kont wspólnych czy nawet ustanawiać pełnomocnika do rachunku. Warto by "druga połówka" dla danego banku pozostawała możliwie jak najdłużej (czyli do najbliższej opłacalnej okazji) nowym klientem.
Idziemy do banku. Jak ogarnąć temat?
Jeśli podjęliście decyzję o otwarciu wspólnego konta albo dopisaniu współwłaściciela do istniejącego już rachunku to warto wiedzieć o co w banku zapytać i czego należy dopilnować. Dlatego poniżej przedstawiam check-listę, która może Wam pomóc w ogarnięciu tematu. Pamiętaj zapytać o:
- zasady prowadzenia konta wspólnego i formę zawarcia umowy (lub aneksu w przypadku dopisywania współwłaściciela)
- zakres umocowań - czy zmiany dotyczące konta (jak i jego zamknięcie w przyszłości) wymagać będą dyspozycji jednego czy obydwu właścicieli?
- koszty (w przypadku podpisywania aneksu zmieniającego konto z indywidualnego na wspólne)
- dostęp do bankowości internetowej
- kartę płatniczą dla współwłaściciela (koszt wydania/utrzymywania)
W przypadku ustanowienia pełnomocnictwa, pamiętaj o możliwości ustanowienia ograniczeń oraz limitów ilościowych bądź kwotowych dla transakcji wykonywanych przez upoważnionego pełnomocnika. O szczegóły dopytaj doradcę - każdy bank ma swe własne regulacje i udostępnia różne rozwiązania.
Konto wspólne - w jakim banku wybrać?
Cóż, jeśli po rozważeniu moich argumentów decyzja padła na tak, a więc decydujecie się związać także przed bankiem, odpowiem jeszcze na pytanie stawiane przez moich Czytelników już wielokrotnie. Otrzymuję maile z prośbą o pomoc i wskazówkę, gdzie założyć takie konto wspólne. Otóż, można je założyć (albo utworzyć przez dodanie współwłaściciela do istniejącego już rachunku indywidualnego) prawie w każdym banku. Z nielicznymi wyjątkami.
Szukając najlepszego konta dla dwojga, na myśl przychodzi mi Konto 360° w Banku Millennium. Na obecnych warunkach prowadzenia, by nic nie płacić za konto wystarczy zapewnić na nie comiesięczny wpływ w wysokości co najmniej 1000 zł oraz wykonać minimum jedną płatność każdą z kart (na dowolną sumę). Oczywiście sprawdź wpisy na temat Banku Millennium (tutaj) bo być może konto da się założyć w promocji.
Dobrą opcją wydają się też propozycje mBanku lub Santander Banku. eKonto osobiste w pierwszym z wymienionych banków prowadzone jest za 0 zł, a żeby uniknąć opłaty za kartę, wystarczy wykonać 1 płatność miesięcznie na dowolną kwotę. W przypadku Konta Jakże Osobistego z oferty Santander Banku wymogi też nie są wyśrubowane - konto prowadzone jest za 0 zł bez konieczności spełniania jakichkolwiek warunków, a z opłaty za kartę zwalnia wykonanie 5 płatności (na dowolne kwoty) każdą z kart.
Wydaje mi się, że w chwili obecnej są to optymalne propozycje, jeśli do rachunku wspólnego mają być wydane dwie karty płatnicze. Być może jednak korzystacie z innych rachunków? Swoimi doświadczeniami i być może praktyką korzystania z konta wspólnego możesz podzielić się w komentarzach pod tym wpisem.
Chcesz być na bieżąco z wpisami na blogu? Obserwuj Bankobranie na Facebooku i Twitterze oraz zapisz się na newsletter.
Spodobał Ci się powyższy wpis? Udostępnij na fb:
Na wspólne konto dobry jest też BPH. Konto za darmo a karta jest darmowa przy wykonaniu 4 płatności miesięcznie przez każdego ze współwłaścicieli.
OdpowiedzUsuńA propos BPH. Mam konto ze zwrotem 3%. Jeśli dopisać współwłaściciela i wyrobić drugą kartę to wtedy będzie z niej też zwrot naliczany?
UsuńTylko pierwszy właściciel dostaje zwrot. Dopytywałem o to w banku. Za transakcje współwłaściciela w promocji nie nalicza się zwrot.
UsuńCieszę się, że mój mail zainspirował do napisania tego poradnika. Wielkie dzięki - pomoże nam, a przede wszystkim mi podjąć decyzję czy konto ma być wspólne i jaki model finansów w rodzinie przyjmiemy :)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że powyższy tekst będzie pomocą w wyborze optymalnego rozwiązania :) I dziękuję za mail Tobie i wszystkim pozostałym Czytelniczkom i Czytelnikom, którzy zainspirowali mnie do powstania powyższego wpisu.
UsuńCzęsto jest tak, że żona ma konto osobne, mąż też ma konto osobno... a i tak to konto męża jest jak konto wspólne ;)
OdpowiedzUsuńJakież to życiowe. Święte słowa!
Usuńno jak mąż sobie na to pozwala, to jego problem :)
Usuńniejeden mąż nie ma nic do gadania :P
Usuńto nie mąż tylko szmaciarz do wycierania :)
UsuńPosiadanie jednego (co wśród bankobiorców pewnie jest niemożliwe), a w dodatku wspólnego konta jest skrajną nieodpowiedzialnością. Moi znajomi mieli taką sytuację. Gdzieś tam było im coraz dalej do siebie, on zaczął pić, popadł w długi. Komornik zajął konto. Ona pożyczała od znajomych, rodziny, by dzieci wyżywić. Z mego punktu widzenia i oceny najlepiej by każdy miał konto oddzielnie. I piszę to jako kobieta, choć w moim otoczeniu większość koleżanek i znajomych nie wyobraża sobie sytuacji by konto z mężem nie miało być wspólne. Nieraz tłumaczyłam im, argumenty miałam podobne do powyższych, ale nie dociera. Grochem o ścianę.
OdpowiedzUsuńA jaki problem jest - gdy widzi się, co się "święci" - zrezygnować ze wspólnego?
UsuńDla mnie konto wspólne jest wygodne, bo mam - jak świetnie pisze Mr. Złotówa - całą kasę w jednym miejscu, mogę sobie rozdysponować, zarezerwować i przerzucić gdzie potrzebuję.
Gonitwa po różnych kontach sprowadza się do zapamiętania (zapisania) pinów i haseł, kontroli kart. Oczywiście może mieć manżel i/lub manżelka własne dodatkowe konto na swoje wydatki (mam takie konto z moneyback) i jeśli jest możliwość to zarabiać na takim koncie.
Ale wpływ do jednego worka to zdecydowanie upraszcza kontrolę nad kasą.
Takie moje zdanie :)
heh... jeden rachunek bankowy na dwie osoby.
OdpowiedzUsuńMy z żoną mamy średnio po 12 rachunków na osobę.
A tak by the way chętnie upewniłbym się co do jednej kwestii:
Czy takie posiadanie wielu kont i przelewanie między nimi pieniędzy (kilkadziesiąt takich "wewnętrznych przelewów" w miesiącu między kontami małżonków będących w ustroju majątkowej wspólności) nie wpływa negatywnie na możliwość uzyskania kredytów, lub nie komplikuje czegoś w stosunkach np z US itp.
Pytam, bo dotąd byliśmy studentami, ale zaczynamy właśnie pracę i zarabianie, więc pojawiają się kwestie związane z kredytami i US.
Nie ma żadnego problemu, ani z bankami, ani z US. Od lat mamy u siebie takie liczby kont o których piszesz. Oczywiście, że przed US nie fikam co roku z innym kontem (dopłacając podatek czy oczekując zwrotu nadpłaty jak to kiedyś - na studiach jeszcze - bywało). Tam mamy podane stale te same konta. Co do kredytów też nigdy najmniejszych problemów nie było - jakieś drobne można było wziąć, karty kredytowe też bez problemu dostawaliśmy (w Citi i innych promocjach: BZWBK kiedyś, Raiffeisen), a i kredyt hipoteczny nam dali też bez problemu.
UsuńPrzelewy między kontami powodują, że z automatu w danym banku stajemy się fajnymi klientami,którzy mają wpływy. Przykład? Od pół roku mam konto w Millennium - co miesiąc przelewam tam 2 tys. (ze swego konta w innym banku) i na oszczędnościowym miałem 40 tys przez 2,5 miesiąca. A teraz nie mam już tam nic (utrzymuję tylko ze względu na udział w promocji BLIK i Cinema City z biletami za darmo które mam dostać). Ostatnio się zalogowałem, a tam propozycja: kredyt 58000 zł lub limit w koncie 18000 zł bez dokumentów, bez zaświadczeń, na klik.
My zawsze mieliśmy jedno wspólne konto na które wpływały wynagrodzenie. Gdzieś 3/4 tej kwoty przelewałem z tytułem "na oszczędności", reszta tytułami "na zakupy", "na rachunki". Jak staraliśmy się o kredyt hipoteczny i chcieli wyciąg z rachunku na który wpływa wynagrodzenie za okres ostatnich trzech miesięcy to dostali wydruk na... 1 stronie ;) Bez dziesiątek czy setek płatności kartą, przelewów za rachunki etc. Więc mieli dobre wrażenie ;)
UsuńJa polecam na wspólne CreditAgricole, bo wydatki 2 kartami są rozliczalne wspólnie na kwotę obowiązkowych 500Zł, a poza tym wciąż jest promocja...
OdpowiedzUsuńHm ale to już lepiej założyć np. Inteligo i wtedy wystarczy wydać po 100 zł dla karty.
UsuńPełnomocnictwo do konta najczęściej jest wystarczającym połączeniem finansowych interesów małżeństwa bo upraszcza ewentualną obsługę w palcówkach, przy czym konto powinno być na tę osobę, która lepiej porusza się w tym obszarze i prowadzi w bankach obsługę finansową domowych zasobów. Tak przez lata było w moim małżeństwie i doskonale się sprawdzało bowiem żona - świetna gospodyni i matka - nie miała pojęcia o zarządzaniu finansami i wystarczała jej karta debetowa do ROR. Oszczędności (z dobrym skutkiem) pomnażałem ja. Dopiero po zakończeniu kariery zawodowej uznałem, że czas połączyć emerytury na wspólnym rachunku, co ma praktyczne znaczenie na przyszłość :). Dla swobody różnych operacji międzybankowych i oszczędnościowych pozostawiam swoje stare indywidualne konta, bo bez kart nie wymagają one opłat (jest jeszcze kilka takich na rynku).
OdpowiedzUsuńJakie są moje preferencje odnośnie konta na dzisiejsze czasy?
Zmęczony nieustanną galopadą podwyżek opłat i zmian warunków prowadzenia kont, wybrałem Konto Wyższej Jakości. Przelew raz w miesiącu 2500 zł z dowolnego innego rachunku (nawet by za chwilę odesłać z powrotem) załatwia 5-letni komfort gwarantowanego braku jakichkolwiek opłat i dodatkowych wymogów. Konto 360°, konto Smart lub inne - jeszcze atrakcyjne na dzisiaj - konta, przy obecnych trendach rynkowych na pewno nie będą już takie atrakcyjne za kilka miesięcy więc zakładanie tam rachunku głównego to ryzyko konieczności szybkiej zmiany na inne.
Pozdrawiam
Słusznie, w obecnych czasach trudno przewidzieć jak długo warunki danego konta zostaną utrzymane. 5-letnia gwarancja jest więc całkiem dobrym rozwiązaniem. Również pozdrawiam
Usuń@Anonimowy 11 października 2015 17:05, tylko trzeba pamiętać, że w razie śmierci właściciela rachunku, wygasa ważność pełnomocnictwa. I wtedy jest zonk. A postępowania spadkowe potrafią w Polsce trwać bardzo długo. Przy koncie wspólnym przynajmniej po części jest łatwiej.
Usuń@ Anonimowy 11 października 2015 17:55
UsuńNie demonizowałbym tego ryzyka śmierci w sile wieku bo wtedy najlepsza byłaby skarpeta :). Bank z urzędu nie dowiaduje się o śmierci właściciela konta więc pełnomocnik nie jest bez wyjścia. Ponadto jeśli jest zgoda w rodzinie to postępowanie spadkowe jest formalnością i trwa krótko w jednej rozprawie (przechodziłem takie).
Różnie to bywa - zwłaszcza w małych miejscowościach informacje o czyjejś śmierci roznoszą się bardzo szybko.
UsuńMoże czasy się zmieniają, jest większy indywidualizm. Ale ja z żoną (roczniki 69 i 72) chyba należymy do starego pokolenia. Nie wyobrażamy sobie by dzielić konta, finanse, by się rozliczać z rachunków. Wszystko jest wspólne - to co wpływa, ale i to co z niego wypływa. Nikt nikomu nigdy nie robił wyrzutów, bo jedno drugie szanuje i nie roztrwoni pieniędzy. To chyba też jedna z podstaw udanego związku: zaufanie.
OdpowiedzUsuńU nas wygląda to jeszcze inaczej.
OdpowiedzUsuńMamy wspólny budżet, ale rozdzielony na osobne konta. Wspólne mamy tylko w jednym banku dla lokowania oszczędności. Wypłatę każde z nas ma u siebie, ale większość budżetu ląduje u mnie [3% zwrotu z BPH, więc płacimy moją kartą], a gotówka w portfelu męża [częściej na zakupy 'ryneczkowe' chodzi]. Nigdy się nie rozliczaliśmy, nie podliczaliśmy i nie rozdzielaliśmy. Jesteśmy małżeństwem, więc wszystko jest wspólne i tyle.
Ech, gdyby na ryneczkach szło płacić kartą... ile człowiek byłby bogatszy o zwroty.
UsuńGdyby na ryneczkach były terminale to byłoby drożej, bo handlarze musieliby uwzględnić koszty
UsuńPogląd oparty o stereotypu. Akceptacja kart o ok. 10-15% zwiększa ruch (na ryneczkach mogłoby to być jeszcze więcej). a w chwili obecnej utrzymanie terminala i opłaty interchange są o wiele, wiele niższe aniżeli było to jeszcze chociażby w ubiegłym roku. Technicznie jest to też bardzo proste. Więc nic tylko czekać na pojawianie się miejsc na rynkach, które będą akceptowały karty. Musi się tylko zmienić mentalność.
Usuńjeszcze jedna kwestia:
OdpowiedzUsuń- co z finansami zgromadzonymi na koncie wspólnym (lub kontach oddzielnych) w przypadku śmierci jednego ze współmałżonków?
Dobry pomysł na temat wpisu w przyszłości ;) Będę o nim pamiętać!
UsuńWitam, przepraszam że nie w temacie, ale to najnowszy post i pewnie więcej osób przeczyta. Chodzi mi o konto tanie zakupy w GETIN, do 10 dnia miesiąca mieli wypłacać po 40 zł. Za zakupy w sierpniu (planowana wypłata we wrześniu) nie otrzymałem zwrotu (poszło zgłoszenie w systemie transakcyjnym - zakwalifikowali jako reklamację - 30 dni na odp), za wrzesień (planowana wypłata do 10.X) również nic nie otrzymałem , wszak dziś już 12. Czy ktoś ma podobne problemy? ew, jak z nimi postępować, czy żądać jakiegoś zadośćuczynienia, niewymierne utracone korzyści? Odsetki ustawowe? proszę o opinie.
OdpowiedzUsuńMiesiąc temu też mieli opóźnienie w wypłacie. Zgodnie z regulaminem wypłata powinna być na 10. dzień miesiąca więc możesz żądać odsetki ustawowe za zwłokę. Wyjdą grosze ale dla zasady warto.
UsuńChyba coś autorowi się pomieszało bo wg. prawa czy konto prywatne czy wspólne nie ma znaczenia w małżeństwie jeśli nie było solidnej intercyzy. Wszelkie przychody są wspólne.
OdpowiedzUsuńPowyższy tekst nie jest próbą wskazania prawnych form podziału środków, ale wskazuje podział - nazwijmy to - organizacyjny. Sama wspólnota majątkowa nie uprawnia do pojawienia się w banku i dysponowania środkami na koncie indywidualnym współmałżonka.
UsuńOrganizacja powinna zawsze odzwierciedlać stan prawny bo inaczej robi się patologia, którą później sądy muszą rozwikływać za pieniądze podatników.
UsuńGdyby wszystko opierać na rozwiązaniach prawnych i formalnych to ani by człowiek nie wyszedł od prawników i księgowych, ani się nie wypłacił. Czasem trzeba coś tworzyć w oparciu o porozumienie, dżentelmeński układ. Nie każdy kto dzieli finanse i ma w małżeństwie dwa odrębne konta będzie kiedykolwiek spierał się i sądził - tak może dzieje się przy rozwodach, no ale to jest jakaś tam część przypadków.
UsuńJak to dżentelmeński układ? To chyba opcja tylko dla mężczyzn homoseksualnych niestety.
UsuńJeżeli wspomina się już alior to dużo lepsza opcja jest konto internetowe (nazwy na 100% nie pamiętam), od zwykłego różni się tym iż nie ma opłat za konto przy płatności 100zl/kartę, czyli łącznie 200zl zamiast 700 bez wymogu co do przelewów.
OdpowiedzUsuńCo do 5 letniej gwarancji to nie bralbym tego pod uwagę. Nie tak dawno w innym banku konto z gwarancja przestało być gwarantowane po połączeniu z innymi bankiem, a karta wizzair która miała być za darmo przez pierwszy rok, dostała zamiast gwarantowanej zerowej opłaty rocznej, opłaty miesięczne, które nie były wcześniej nawet ujęte w zestawieniu możliwych kosztów.
Jeśli chodzi o konto360, moim zdaniem najlepsze, tylko trzeba pamiętać że jest limit 1 konto na osobę, tyczy się to również konta wspólnego.
Ogólnie miałem nadzieję na szerszy przegląd i zestawienie wspólnych kont
Ja raczej stawiam na indywidualne. z mezem klocilismy sie nawet o wybor banku... w koncu stanelo na tym ze oboje mamy konta indywiduualne w raifaisenie czyli padlo na moje ;)))
OdpowiedzUsuńMy mamy model 2+1 ale dość skomplikowany bo część wydatków jest też podzielona. Grunt to się dogadać i lepiej wyjaśnić to zawczasu niż później niepotrzebnie coś sobie wyrzucać albo zarzucać. Więc artykuł jest bardzo dobry i powinien być inspiracją dla świeżo upieczonych par czy młodych małżeństw.
OdpowiedzUsuńWarto też pamiętać o pełnomocnictwie na wypadek śmierci współmałżonka. Nikt nie jest nieśmiertelny i kiedyś ten fakt nastąpi.
OdpowiedzUsuńDokładniej nazywa się to dyspozycją wkładem na wypadek śmierci posiadacza rachunku. Należy to odróżniać od pełnomocnictwa gdyż takowe wygasa z momentem śmierci. Wspomniana dyspozycja zazwyczaj jest płatna, no i co ważne nie daje możliwości dysponowania wszystkim, ale wiąże się z ograniczeniem kwotowym - nie może przekraczać 20-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Środki ponad tą kwotę podlegają prawu spadkowemu.
UsuńOglądałam dziś w WP, a teraz przeczytałam. W tv to tylko zagajenie tematu. A tutaj mega konkret. I choć miałam swoje stanowisko w tej sprawie to zaczynam je powoli weryfikować.
OdpowiedzUsuńOj zdecydowanie tak! W telewizji mocnym ograniczeniem jest ramówka i reżyserka informująca prowadzących o czasie. Tekst na blogu może być zdecydowanie dłuższy ;)
Usuńdziękuję za wpis, przydał się!
OdpowiedzUsuńczy na koncie wspólnym powinny być nazwiska i imiona współwłaścicieli konta,czy wystarczy tylko jedno nazwisko np.konto wspólne - nazwa Tadeusz Kowalski i Krystyna Kowalska lub konto jest wspólne a nazwa konta : Krystyna Kowalska.W tym ostatnim przypadku skąd wiadomo byłoby że konto jest wspólne?
OdpowiedzUsuńChodzi o to co widoczne u odbiorcy? To różnie z tym jest w różnych bankach. Ale co odbiorcę ma obchodzić czy konto wspólne czy nie? Ważne dla posiadacza/posiadaczy co mają w umowie.
Usuń:)
OdpowiedzUsuń