Czasem zysk z jednej promocji to kilkaset złotych, czasem "drobne" 10, 20, albo 50. Łącznie miesiąc w miesiąc, już od lat: 300, 400 albo nawet 500 zł.
Takie kwoty na jednych zrobią wrażenie, inni przejdą obok nich obojętnie. Ale to jest właśnie bankobranie, czyli zyskiwanie na promocjach bankowych. Przez ziarnko do ziarnka, przez grosz do grosza. I ktoś może się śmiać, że "co to za pieniądz?!". A ja cenię każdy, bez wyjątku, bo tak mnie wychowano. I w ten sposób w 4 lata, skrzętnie dokumentowane na blogu, uzbierałem prawie 20 000 zł. Co takiego (oprócz banków oczywiście) mi w tym pomogło?
Moje bankobranie zaczynałem o wiele wcześniej, z 10 lat temu. W czasach studenckich wyglądało to różnie. Z moneybacku wpadały "grosze", bo wtedy BZ WBK na koncie "Wydajesz i zarabiasz" zwracał 1% od sumy transakcji wykonanych kartą. W najlepszym miesiącu zyskałem z nim - z tego co pamiętam - chyba 6 zł. Po drodze zdarzały się mniejsze lub większe promocje. Jednego miesiąca wpadło 50 zł, innego nic, ale w końcu okazji zaczęło się pojawiać coraz więcej i więcej oraz łatwiej dało się na nich zarobić. Nagle pojawiły się kolejne, regularnie następujące po sobie miesiące, w których zyskiwałem dzięki bankom 150-200 zł.
"Zyskałem dzięki bankom". Dla laików w temacie zawsze brzmiało to dziwnie. Zaczynało się w czasach, gdy część osób liczyła ciągle straty na funduszach po kryzysie finansowym. Z kolei "frankowicze" przecierali oczy ze zdumienia widząc, jak rata kredytu rośnie z miesiąca na miesiąc. A ja zacząłem wyprawiać takie rzeczy i mówić o tym wówczas przyszłej jeszcze żonie. Na początku traktowała to jak nieszkodliwe dziwactwo, no bo cytuję "jak można po zwrot 1% fatygować się do sklepu kilkaset metrów dalej, bo tylko tam przyjmują w okolicy płatność kartą?". Ale w końcu udało mi się ją nie tylko przekonać, ale też zarazić bankobraniem. I tak zrodził się pomysł, by podzielić się nim również z szerszą publiką, niż tylko z rodziną czy znajomi.
Dziś, z okazji 4. rocznicy bloga będzie właśnie o kwintesencji tej filozofii, która jest wpisana wprawdzie między wierszami w każdy post prześwietlający promocje bankowe na tym blogu, jednak nigdy nie pisałem o niej tak wprost. Święto bankobrania to doskonały moment, by wyjaśnić, co tak na prawdę sprawia, że bankobiorcy się bogacą. Tym razem nie będę więc pisał szczegółowo, jak udało mi się zdobyć kwotę 19 450,71 zł w 4 lata. Jeśli chcesz to wiedzieć, serdecznie zapraszam do przejrzenia moich comiesięcznych podsumowań bankobrania. Pozostawiam je na blogu co miesiąc od lat, bo zauważyłem, jak taki przykład "z życia wzięty" może być najlepszą mobilizacją dla innych. (Dla mnie zresztą też, bo nie pozwala odpuszczać ani złotówki).
Co miesiąc z promocji bankowych zarabiam tak:
Teraz chcę napisać o tym, co moim zdaniem leży u podstaw zyskania tych 20 tys. zł, a nie jest tak oczywiste, jak te liczby, które raportuję i promocje bankowe, których regulaminy dzień po dniu dokładnie wertuję. Słowo klucz brzmi tu OSZCZĘDZANIE. I wcale nieprzypadkowo nazwa bloga Bankobranie, która pojawiła się w mojej głowie parę lat temu, jest do niego tak bliźniaczo podobna. Gdyby nie odpowiednia postawa życiowa, odpowiednie podejście właśnie w stosunku do oszczędzania, nie zyskiwałbym w takim tempie i z taką regularnością. Być może nawet wcale. To właśnie osoby, które rozumieją oszczędzanie w ten sposób są - moim zdaniem - najbardziej efektywnymi bankobiorcami. O co mi chodzi? Już wyjaśniam!
Moje bankobranie zaczynałem o wiele wcześniej, z 10 lat temu. W czasach studenckich wyglądało to różnie. Z moneybacku wpadały "grosze", bo wtedy BZ WBK na koncie "Wydajesz i zarabiasz" zwracał 1% od sumy transakcji wykonanych kartą. W najlepszym miesiącu zyskałem z nim - z tego co pamiętam - chyba 6 zł. Po drodze zdarzały się mniejsze lub większe promocje. Jednego miesiąca wpadło 50 zł, innego nic, ale w końcu okazji zaczęło się pojawiać coraz więcej i więcej oraz łatwiej dało się na nich zarobić. Nagle pojawiły się kolejne, regularnie następujące po sobie miesiące, w których zyskiwałem dzięki bankom 150-200 zł.
"Zyskałem dzięki bankom". Dla laików w temacie zawsze brzmiało to dziwnie. Zaczynało się w czasach, gdy część osób liczyła ciągle straty na funduszach po kryzysie finansowym. Z kolei "frankowicze" przecierali oczy ze zdumienia widząc, jak rata kredytu rośnie z miesiąca na miesiąc. A ja zacząłem wyprawiać takie rzeczy i mówić o tym wówczas przyszłej jeszcze żonie. Na początku traktowała to jak nieszkodliwe dziwactwo, no bo cytuję "jak można po zwrot 1% fatygować się do sklepu kilkaset metrów dalej, bo tylko tam przyjmują w okolicy płatność kartą?". Ale w końcu udało mi się ją nie tylko przekonać, ale też zarazić bankobraniem. I tak zrodził się pomysł, by podzielić się nim również z szerszą publiką, niż tylko z rodziną czy znajomi.
Dziś, z okazji 4. rocznicy bloga będzie właśnie o kwintesencji tej filozofii, która jest wpisana wprawdzie między wierszami w każdy post prześwietlający promocje bankowe na tym blogu, jednak nigdy nie pisałem o niej tak wprost. Święto bankobrania to doskonały moment, by wyjaśnić, co tak na prawdę sprawia, że bankobiorcy się bogacą. Tym razem nie będę więc pisał szczegółowo, jak udało mi się zdobyć kwotę 19 450,71 zł w 4 lata. Jeśli chcesz to wiedzieć, serdecznie zapraszam do przejrzenia moich comiesięcznych podsumowań bankobrania. Pozostawiam je na blogu co miesiąc od lat, bo zauważyłem, jak taki przykład "z życia wzięty" może być najlepszą mobilizacją dla innych. (Dla mnie zresztą też, bo nie pozwala odpuszczać ani złotówki).
Co miesiąc z promocji bankowych zarabiam tak:
Teraz chcę napisać o tym, co moim zdaniem leży u podstaw zyskania tych 20 tys. zł, a nie jest tak oczywiste, jak te liczby, które raportuję i promocje bankowe, których regulaminy dzień po dniu dokładnie wertuję. Słowo klucz brzmi tu OSZCZĘDZANIE. I wcale nieprzypadkowo nazwa bloga Bankobranie, która pojawiła się w mojej głowie parę lat temu, jest do niego tak bliźniaczo podobna. Gdyby nie odpowiednia postawa życiowa, odpowiednie podejście właśnie w stosunku do oszczędzania, nie zyskiwałbym w takim tempie i z taką regularnością. Być może nawet wcale. To właśnie osoby, które rozumieją oszczędzanie w ten sposób są - moim zdaniem - najbardziej efektywnymi bankobiorcami. O co mi chodzi? Już wyjaśniam!
Moja droga do oszczędzania
Blog zaczynałem prowadzić, gdy o pracę było trudniej, gdy płace nie rosły tak jak teraz, gdy jeszcze ciągle tkwiono przy argumentach, że "kryzys", że "to z powodu kryzysu". Modniejsze było mówienie o oszczędzaniu. Ale wiem, jak to wyglądało (i do dziś wygląda) wśród członków mej rodziny i znajomych. "Oszczędzać nie mam z czego", "Gdybym więcej zarabiał, to bym odkładał". Takie wytłumaczenia są powszechne. I są zręcznymi wytrychami. Odsuwać od siebie oszczędzanie jest łatwo, gdyż oszczędzanie do łatwych nie należy. Kojarzy się negatywnie z wyrzeczeniami, rezygnacją, ograniczeniami.
Często jest tak, że to "oszczędzać nie mam z czego" jest chroniczne. Za ewentualnym zwiększeniem płacy zazwyczaj idzie faktyczny wzrost kosztów życia (inflacja). Pomijam już aspekt, że apetyt też rośnie w miarę jedzenia i czym więcej ma się pieniędzy, tym większe są potrzeby, bo to byłaby jednak ocena subiektywna. Ale przez to rzadko kiedy w życie wdrażane są postanowienia "gdybym więcej zarobił to bym odkładał". Wielu rozwija się zawodowo, awansuje, a za tym idzie wzrost apanaży. A co się dzieje z oszczędzaniem? Nic.
W mediach, w Internecie, w prasie, poradnikach i od znajomych wskazówek na oszczędzanie można uzyskać masę:
- "Korzystaj ze zmywarki, zaoszczędzisz na wodzie"
- "Kup pralkę A+++, by zaoszczędzić na energii elektrycznej"
- "Przygotuj jedzenie w domu, zamiast stołować się na mieście"
- "Na początku miesiąca odłóż od razu określoną kwotę ze swej pensji"
Wszytko pięknie, ładnie, idealistycznie. Ale, ale! Ja tu widzę wiele "ale"!
Zmywarka to koszt: zakup urządzenia, tabletki, płyn, sól, zużycie prądu - zmniejszone zużycie wody zwraca się po tylu latach, że trzeba już kupić nową zmywarkę (choć nie zrozum mych słów jako deklaracji głównego wroga zmywarek; mam ją, bo doceniam wygodę, zaoszczędzony czas itd.).
Pralkę A+++ można kupić. Ale co to za mądra rada, gdy moja świetnie działa, ma zaledwie 4 lata, a te z wyższą klasą energetyczną są nieraz sporo droższe?!
Posiłki własnoręcznie przygotowane często są zdrowsze i tańsze. Ale litości. Przyjemność też się należy, czasem na mieście zjeść wypada albo trzeba.
Odkładanie pieniędzy do koperty czy na konto oszczędnościowe, tak by ich nie wydać tu i teraz, ale dopiero na określony cel jest pewną opcją... ale taką, która nie zawsze się sprawdzi. Bo jednak wiąże się z wyrzeczeniami i być może ograniczeniami. Szczerze? (Oczywiście, tylko tak głupio się pytam, bo piszę szczerze jak zawsze!) ... powyższe nie przekonałoby mnie skutecznie do oszczędzania. To takie podejście mocno inwestycyjne, a w nim (moim zdaniem), albo oszczędności są wątpliwe, albo pozostaje niesmak, bo z czegoś trzeba zrezygnować, albo cel wydaje się czasem zbyt wyimaginowany.
Ale czy mam problem z oszczędzaniem? Osobiście nigdy. Oszczędzałem od małego i na całego. Tak mnie wychowano. Pieniądz we własnej skarbonce, później we własnej portmonetce, z czasem wspólnie przy lokacie mamy, a później to już na własnej. To był standard i nie wyobrażałem sobie, by kiedykolwiek było inaczej. Nigdy nie miałem pokus rozhulania tych pieniędzy, bo choć moje oszczędzanie było i jest najczęściej bez celu, to wiem, że docelowo jest ono samo w sobie bardzo poważnym celem, który w codziennym życiu pozwala mieć ogromny komfort. Bo własne oszczędności dają właśnie poczucie olbrzymiego spokoju, że gdy "coś" i "kiedyś" się stanie, to mam "poduszkę finansową", która pozwala mi przeżyć np. bez pracy nie miesiąc, nie cztery, ale i dłużej.
Zabrać się do oszczędzania jest bardzo trudno. "Zacznę oszczędzać od nowego roku", "zacznę już oszczędzać, ale po wakacjach". Można się tak łudzić. Na oszczędzanie zawsze będzie za wcześnie i zawsze znajdzie się argument, by je odsunąć w czasie. Tymczasem to powinno dziać się "samo", bez problemu, intuicyjnie. Inaczej łatwo się przekonać, że się nie da, że jeszcze to nadrobię, bo "jak będzie nowy rok, to odłożę więcej". A prawda jest taka, że... to guzik prawda.
System edukacji dzieci na przykład trwa wiele lat po to, by uczyć się wszystkiego... właśnie przez te wiele lat. Zaczyna się od szlaczków i kaligrafowania pojedynczych literek na początku drogi, poprzez rzeczy poważniejsze i trudniejsze, dochodząc do trudnych zagadnień (z mego punktu widzenia 😉) z fizyki czy chemii już na poziomie szkoły średniej. A przecież można by stwierdzić, że starszy dzieciak nauczy się literek szybciej i sprawniej, gdy lat będzie miał np. 10 albo 12. I w ten sposób edukację skondensować można by do kilku lat. Jednak dzieje się inaczej. Uczymy się długo, rozwijamy zainteresowania, specjalizujemy się. Z perspektywy czasu śmieszą nas podstawy nauczania typu "Ala ma kota" oraz "2+2=4". Ale bez nich nie byłoby rzeczy poważniejszych. Nie przeczytalibyśmy literatury dla ucznia klasy maturalnej, ani nie rozwiązali skomplikowanych równań z wieloma niewiadomymi. Całości kilkunastoletniego systemu edukacji w okresie znacznie krótszym ogarnąć się nie da.
Tak samo jak edukacja wygląda oszczędzanie. Krok po kroku i z głębokim przekonaniem o sensie całego "systemu". "Poduszki finansowej" nie zrobi się w miesiąc, ani nawet w trzy. Nie oszukuj się. Na to trzeba czasu, konsekwencji i systematyczności. Tej niewielkiej, z pozoru śmiesznej, przez wielu często kwitowanej pogardliwie: "co mi da te 10 czy 50 zł?".
Bankobranie = oszczędzanie z dopingiem
Dzięki bankobraniu mogę nie zmieniać swych przyzwyczajeń zakupowych. Kupuję tyle co dotąd, w tych samych miejscach co zawsze. Ale wiem, że korzystać należy z odpowiednich rozwiązań - wybieram formę płatności, która niesie za sobą korzyści. Gdy płacę gotówką czy kartą, cena na paragonie jest ta sama. Ale to co dzieje się "w tle", to kwestia najważniejsza. Gdy płacę kartą (w tym także kartą w telefonie), wtedy:
- otrzymuję moneyback czyli procentowo naliczany zwrot za sumę transakcji
- spełniam warunki promocji, które najczęściej wymagają wykonania określonych wydatków, by dostać premię pieniężną za otwarcie konta czy nagrodę rzeczową za wyrobie karty kredytowej.
Bankobranie dopinguje moje oszczędzanie, bo pozwala wyjść poza pewną strefę komfortu, z której wielu ruszyć się nie potrafi. To porzucenie współpracy z jednym bankiem i posiadanie tylko jednego konta i jednej karty. Takie skrajnie nieopłacalne podejście, które przekłada się na inne sfery życia. Bo w bankach, ale nie tylko zresztą tam, także w telekomach, towarzystwach ubezpieczeniowych, czy w innych firmach, preferencyjne warunki oferty mają przede wszystkim nowi klienci. Ci z wieloletnim stażem, przywiązani, niemobilni i nieotwarci na zmianę po prostu płacą (z roku na rok coraz więcej). Porzucenie strefy komfortu w zakresie współpracy z bankami nie pozbawiło mnie komfortu wydawania pieniędzy na to, na co chcę. Nie muszę odejmować sobie przyjemności. Jeśli nie chcę, nie muszę w oszczędzanie inwestować (poprzez wspomniane zakupy mniej chłonących prąd urządzeń; poprzez czas poświęcany na przygotowywanie kanapek do pracy). Owszem, ja to mogę robić, jeśli chcę, ale nie jest to dla mnie absolutnie konieczne. Bo oszczędza się "samo". Oszczędzam w sposób ofensywny. Jak w sporcie najlepszą obroną jest atak, tak i najlepszym oszczędzaniem jest zwiększenie zarobków. Ale bez przesady. Nie trzeba błagać pracodawcy o kolejną podwyżkę, nie trzeba zmieniać pracy, nie trzeba łapać kolejnych fuch. Można na co dzień, przy okazji tego co robi prawie każdy (czyli podczas zakupów) oszczędzać. 100, 200 czy 300 zł miesięcznie. Może to niewiele. Ale z każdym miesiącem zbiera się coraz więcej. I te 4 lata mego dokumentowanego na blogu zarabiania na promocjach bankowych dowodzą, że można dojść do 20 000 zł. Kwoty, która jest dla wielu niewyobrażalna, by odłożyć ją z miesiąca na miesiąc. Ale systematyczność w bankobraniu (i oszczędzaniu) robi swoje.
Z okazji 4. rocznicy bloga przygotowałem dla moich Czytelników podwójny prezent. To dwie części poradnika, pt. "Niezbędnik Bankobiorcy Plus", a w nich informacje, które mam nadzieje ułatwią i usprawnią Twoje bankobranie. Sprawdź swoją skrzynkę e-mail już w najbliższy weekend, bo właśnie w ten sposób, za pośrednictwem newslettera, podeślę ten "urodzinowy" prezent. A jeśli jeszcze nie zapisałeś się na newsletter bankobrania, to teraz jest ku temu dobra okazja. To zero spamu, a jedynie informacje o najbardziej opłacalnych promocjach (wysyłam je zazwyczaj do 2 razy w tygodniu): zapisz się na newsletter
Szacunek. Ja śledzę od niecałego roku. Obecnie mam już zarobione ok. 2300 zł. Ale najbliższe miesiące powinny być wiele lepsze. Dzięki za blog i inspiracje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda
Świetny wynik! I oby tak dalej. Dzięki za miłe słowa :) Pozdrawiam również
UsuńJa pewnie też ze cztery lata zaglądałam na Bankobranie, ale głownie pierwszego, żeby zobaczyć najlepsze lokaty. Widziałam inne wpisy, ale ...nie wiedziałam o co tam chodzi. Po jakimś czasie znowu zaczęła coś podczytywać, ale znowu no to jak to zakładać jakieś konta, jak to wszystko spamiętać gdzie, co kiedy i co należy zrobić - znowu stwierdziłam ze to nie dla mnie. W końcu spotkałam gdzieś indziej reklamę jakiejś promocji w Millennium i tu też o tym było. Stwierdziłam, że otworzę to konto, tym bardziej, że miałam zamiar rozstać się z moim dotychczasowym bankiem. No i tak to się zaczęło, otworzyłam to konto i dowiedziałam się, ze polecenie go innym też mogę zarobić i machina ruszyła. To było na jesieni 2016 roku. Potem przeczytałam tu, że Mr. Złotówy zarobił przez 3 lata 15 tys. pomyślałam sobie, że chciałabym w takim razie przez ten rok rozroić 4 tys, ale nie wierzyłam, że mi się to uda. Jednak się udało. Poniżej ile i z jakiego banku prze ten rok zarobiłam:
OdpowiedzUsuńMillennium - 783 zł
Inteligo - 410 zł
PKO - 425 zł
Nest bank - 200 zł
ING - 200 zł
Toyota BAnk - 330 zł
BZ WBK - 420 zł
TMUB - 200 zł
BGŻ Paribas - 372 zł
mBank - 1.420 zł
Santander - 100 zł
Alior BAnk - 200 zł
RAZEM: 5.060 zł
I to wszystko dzięki Tobie Złotówa i trochę tym którzy piszą komentarze.
Szkoda, że nie zaczęłam wcześniej, ale lepiej późno niż wcale.
A więc znowu okazja by podziękować, bo tego nigdy dość.
Dziękuję Złotówa za wszystko co tutaj i za odpowiedzi na FB na wszystkie moje dopytywania.
Ciekawa historia! :) No i udało się zdecydowanie więcej niż założona kwota, bo jest ponad 5 000 zł. Życzę co najmniej powtórki w roku kolejnym!
UsuńDziękuję za miłe słowa i dołączam się do podziękować dla wszystkich komentujących, którzy dzielą się doświadczeniami, spostrzeżeniami i wiedzą. To wielka sprawa :)
Hmmm, chyba w tych czasach studenckich miałeś zajęcia z filozofii, ja też :) Ja również jestem z natury oszczędny bo lubię mieć coś "na wszelki wypadek" śpię spokojniej i podziwiam tych co śpią spokojnie mając ileś tam tam zer kredytu. Na szczęście nigdy nie miałem z tym do czynienia poza kartą kredytową ale łatwo się domyślić dlaczego w ogóle ją wyrabiałem. Poznałem jednak ludzi których filozofia życia po prostu mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńPrzykład 1. Nie jestem w stanie oszczędzić. Musze wziąć na kredyt dopiero ta pętla na szyi powoduje że jestem w stanie wyhamować z wydawaniem
przykład 2. Po to jadę na wakacje aby tam móc poczuć wolność i swobodę , po czym wraca znad Bałtyku po 2 tygodniach z biedniejszy o 10 000, podczas gdy ja jestem w stanie nad Bałtykiem wydać ok 2000 - 3000 tyś (4 osoby) Trzeba umieć szukać tanich noclegów i samemu szykować sobie obiadek, to żadna ujma, przynajmniej wiem co jem.
Przykład 3. już taki bardziej konkretny Gdzie jest najdrożej jeśli chodzi o usługi telekomunikacyjne? U największych operatorów. Dlaczego? bo ludziom d...y nie chce się ruszyć żeby poszukać alternatyw, podjąć procedurę zmiany numeru , bo trzeba iść, trzeba załatwiać, trzeba podpisywać , jest dobrze jak jest a że trochę drożej..... a tam te 10 zł, a to pewnie jakaś ściema..... itd itd
Mi się już nawet nie chce pewnych rzeczy mówić innym. Po prostu odpuściłem. Nie to nie, Twoja brocha ja z tego nic nie mam, chciałem być kolegą i podpowiedzieć gdzie zarobić gdzie zaoszczędzić, tym bardziej że mam to przerobione.
Ja założyłem sobie ze za jakiś czas będę chciał zmienić sobie aparat fotograficzny na lepszy/nowszy bo jestem amatorem fotografem. Zawsze jednak żal pieniędzy. Postanowiłem sobie że zacznę zbierać tzw "lewe" pieniądze tzn takie które nie obciążą budżetu rodzinnego. Wrzucam tam wszelkie zarobki z promocji, jakieś nieoczekiwane przychody, czasem coś z pracy czasem z czegoś innego, różnie, ale głównie to "datki od banków". Na tą chwile mam tych lewych nazbierane ok 7500 Oczywiście wrzucam to na lokaty aby jeszcze trochę zarobiło. Myślę że do połowy roku dobiję do 8000 bez większego wysiłku a może i więcej któż to wie.....
Dzięki za ten długi i cenny komentarz z przykładami z życia wziętymi. Słuszna filozofia, a tak jak pisze, na siłę nikogo przekonać się nie da i każdy obiera własną drogę. Ale być może tak jak kropla drąży skałę, tak pozytywny przykład skłoni kogoś do zmiany swej postawy (zwłaszcza tych, którzy tego wręcz potrzebują, gdy kręcą sobie kolejne pętle kredytowe o których piszesz).
UsuńPowodzenia w odkładaniu tych "lewych" (choć brzmi to podejrzanie ;) ), tudzież może "ekstra" pieniędzy!
witaj cocolino,
Usuńja takze odpuscilem sobie zabiegi przeonywania znajomych i rodziny do tego, ze naprawde da sie zarobic na tych promocjach, coz ich strata jak nie wierza i podchodza do tego tematu dosyc sceptycznie... my przynajmniej wiemy w czym tkwi szczegol i to nam wystarczy gdyz to my tak naprawde zarabiamy setki tysiace zl podczas gdy to wszystko przechodzi im kolo nosa, podobna sytuacja ma miejsce tu w UK - cashback to dla wielu wciaz temat z kosmosu... pozdrawiam
hmmmm kilka osób udało mi się przekonać ale ich zachowanie do dziś mnie śmieszy. Razu pewnego w Citi dawali tableta za KK i 300 zł za polecenie. No szkoda było tych 300 zł zacząłem rozpowiadać na lewo, prawo , nic. Trochę czułem się jak Amweoywiec. W końcu postanowiłem koledze zaproponować taki układ. Zgarniasz tableta i jeszcze 150 z mojego polecenia. Wcześniej jednak zdecydował się w to wejść, stworzyliśmy łańcuszek, ten polecił tego ten tego itd, oczywiście ten ostatni był najbardziej stratny (poza tabletem) Po tej promocji pojawiło się szereg kolejnych w które ów kolega nie chciał wchodzić bo.... za mało. Po jakimś czasie oświadczył że wejdzie jak będzie znów tyle co wcześniej dawali. ja mu na to, w tym czasie gdy Ty czekasz na taką promocję jaka była ja już dwa razy tyle zarobiłem w innych bankach. No i weź tu z ludzi zrozum..... Tym bardziej że jedna z promocji dotyczyła banku do którego miał dosłownie 100 m gdzie trzeba było konto zamknąć.
UsuńJa dopiero zaczynam bankobranie 😊 i mam juz 1350zl. Szczerze dziękuję i muszę powiwdziec,ze wciąga mnie to coraz bardziej 😊
OdpowiedzUsuńDobry początek! Życzę zatem wielu świetnych okazji do kolejnego bankobrania!
UsuńGdzie można założyć takie konto
UsuńJa kiedyś właśnie nie oszczędzałem. Inne czasy były, inna wiedza. No i ciągłe potrzeby. Aktualnie mam już 55 lat, od 3 jestem na emeryturze, ale dorabiam. I od 3 lat dopiero zacząłem oszczędzać. Wiele to nie jest bo po 200-300 zł mies. Ale po tym czasie mam już jednak 10 tys zł. Jak sobie pomyślę to wstecz jednak te 200 zł miesięcznie też mogłem oszczędzać ale samozaparcia zabrakło. Szkoda bo bym miał kwotę o wiele większą i być może już nie musiał dorabiać tyle co obecnie. Ale ważne by zdrowie dopisywało.
OdpowiedzUsuńCo do bloga to świetna sprawa. Śledzę już od 2 lat i choć szczególnie jakoś nie liczyłem to myślę że z 4 tys. z tych oszczędności jest właśnie dzięki temu.
Życzę powodzenia i wytrwania w prowadzeniu blogu.
Najważniejsze, że w końcu udało się zacząć oszczędzać i są na tej drodze sukcesy! Niechaj więc gromadzona pula rośnie! Dzięki za życzenia :)
UsuńGratuluję i dzięki za blog. Mnie udało się osiągnć 6600 zł w dwa lata. Jest w tym kwota 560 zł z 3 sklepów gdzie regularnie robię zakupy. Zawsze kupuję wtedy kiedy dają rabaty. Mr. Złotówa, czy w tej kwocie prawie 20 tyś wliczasz bankobranie żony, czy tylko swoje ? Przy okazji, czytałam nieco o karcie Revolut, chętnie poznam opinię Złotówy i czytelników na ten temat. Marta
OdpowiedzUsuńI ja gratuluję wyniku! Dziś zsumowałem te wyniki, które wymieniam co miesiąc (czyli uwzględniając zyski we wspólnym gospodarstwie domowym, razem z żoną). Na temat Revolut nie mogę się wypowiedzieć, bo nie korzystam.
Usuńw temacie oszczędzania to blisko 5 rok odkładam po stówie...
OdpowiedzUsuńtak wiem niedużo no ale przy moim zakupoholizmie dobre i to...
Zaczęło się od grupona, Millenium cashback 10 % i WBK jakieś 70 zł
Przeglądam bankobranie nie długo... Niewiele wpada extra...
Ale świadomość każdej "lewej "złotówki jest miła :)
Więc za każdą extra złotówkę dzięki !
Autorowi bloga i tym co tu komentują , doradzająć
Odkładać jest dobrze każdą kwotę jaką się uda. Jeśli się udaje 100 zł to bardzo dobre także! Wierzę, że okazji będzie Ci więcej odpowiadać i uda się więcej zyskać. Oby złotówek wpadało jak najwięcej :)
UsuńChyba jestem uzależniona od tego bloga.Po prostu nie wyobrażam sobie dnia, aby na niego nie zajrzeć.W większości jest to podyktowane sympatią ale i radością wynikającą z faktu,że to nie ja mam płacić,ale że bank daje mi i że przez te przeszło 3 lata zebrała się tego całkiem niemała sumka.To dzięki Tobie Mr.Złotówa-chapeau bas.Dziękuję i życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńBardzo, baaaardzo miło przeczytać taki komentarz! Wielkie dzięki! Życzę dalszego owocnego bankobrania!
UsuńPotwierdzam że Ci którzy rozumieją temat oszczędności jak to opisał autor nie maja kłopotu z filozofią bankobrania. Gdyby nie Mr.Złotówa to nie szłoby tak łatwo z bankami.
OdpowiedzUsuńSzacun ... szczęśliwie trafiłam na ten blog. Szkoda że tak póżno :( Przygodę rozpoczęłam z Nowym Rokiem czyli w Styczniu 2018r. Zdążyłam założyć konto w BZ WBK - bon 200 zł na Allegro, kartę kredytową w Citi - 300 zł na zakupy w Biedronce i konto w Milenium - premia 150,-zł moja i 150,-zł męża. I zza polecenia będzie :) Jak na nowicjuszkę chyba nieżle :) Duuummmnnaa jestem :)
OdpowiedzUsuńAle lepiej trafić późno niż wcale :) Teraz możesz swe zarabianie tylko rozkręcać! Powodzenia! :)
UsuńI to lubię i to mi się podoba! Super, że jesteś jednym z tych wytrwałych i konsekwentnie dążących do swojego celu.
OdpowiedzUsuńZaczęłam bankować ok. czerwca 2017 i do tej pory zarobiłam 1430 zł (bony + cash). Najbardziej nie lubię jak ktoś mówi, że też chciałby tak zacząć łapać promocje a gdy się okazuje że trzeba coś przeczytać, poczekać na kuriera itp to staje się to problemem i słowa "hmm dla 100 zł do Rosmanna to za dużo zachodu" :)
Tak trzymać!
Ola
Stówka do Rossmanna to całkiem sporo, jak ktoś nie jest uzależniony od kosmetyków ;)
UsuńOla, pełna zgoda. Ktoś może narzekać, że "tyle" zachodu... ale gdy policzy się czas faktycznie poświęcony to wyjdzie godzina, może dwie. A zysk 100 zł. 50 zł/h?? Myślę, że wielu takiej stawki np. w pracy raczej nie ma.
UsuńŻyczę dalszej wytrwałości, konsekwencji i rozwijania bankobrania!
Mr Złotówa kieruję ukłon w Twoją stronę bo dzięki Bankobraniu przez niespełna 2 lata udało mi się uzbierać 11600 zł. Wysiłek niewielki a radość ogromna. Moja kwota jest wspólna z mężem. Wliczyłam też odsetki z lokat i kont oszczędnościowych bo gdyby nie ten blog moje oszczędności nie pracowałyby na takich oprocentowaniach jak w tej chwili. Pozdrawiam wszystkich czytelników bankobrania.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! Piękna kwota! Mega mnie cieszą takie świadectwa. Życzę dalszego owocnego bankobrania! Pozdrawiam również
UsuńCiekawy wpis. Nadajemy na tych samych falach. Ja odkryłem bankobranie wcześniej przy okazji konta avocado w wbk. Szukałem kolejnych możliwości i ofert i tak trafiłem na twój blog. Idealny blog jasno napisane jak, gdzie kiedy za ile. Prosta sprawa a zarobki naprawdę pokaźne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa :) Pozdrawiam także
UsuńA mi trudno wyliczyć, ile zyskałam przez ok.3 lata mojego bankobrania, bo nigdzie tego nie zapisuję ale szacuję, że kilkanaście tysięcy wliczając w to 2 smartfony (czasem mąż się przyłącza ale niechętnie i syn ale rzadko), wszelkie bony do Rossmana, Dekatlonu, Biedronki czy Intersportu, korzystniejsze oprocentowania na dobrych kontach oszczędnościowych i lokatach, premie gotówkowe za polecenia, założenie konta i płatności kartą. Swoje lata już mam i nigdy nie nauczyłam się nowinek (płatności telefonem, blikiem, przelewów na telefon i wielu innych, o których nawet nie wiem.) Ale niektóre rzeczy potrafię: robię przekazy bankomatowe, zapisuję się do różnych promocji, miewam aplikacje na telefonie, do których się loguję, rozumiem większość regulaminów itp. Dla znacznej większości moich rówieśników a także osób o wiele młodszych brzmi to jak jakiś kosmos. Wiem, że na emeryturze nie umrę z głodu dzięki temu blogowi i wszystkim, którzy tu komentują. Dziękuję za to, że jesteście.
OdpowiedzUsuńSuper, dzięki wielkie za komentarz! Bankobranie jest dla wszystkich i cieszę się, że już tyle udało się zarobić i tyle różnych nowinek osiągnąć. Bo faktem jest, że w ostatnim czasie banki ścigają się na aplikacje, różne systemy i formy płatności itd. Życzę dalszego rozwijania bankobrania i umiejętności!
UsuńCzyli średnio wychodzi 5K rocznie ... ciekawe jaki był RRNC czyli Rzeczywisty Roczny Nakład Czasu?
OdpowiedzUsuńDo tej kwestii już kilkukrotnie się odnosiłem, bo to pytanie pojawia się dość często. Dziś, prowadząc blog, ciężko mi oddzielić czas poświęcany na prowadzenie bloga, a ten na "prywatne" bankobranie. Bo już na potrzeby zawieranej umowy regulaminu czytać kolejny raz nie muszę ;) Ale z drugiej strony teraz poświęcam czas na czytanie regulaminów, nad którymi normalnie bym się nie pochylił (bo wiem, że się nie kwalifikuję, promocja mi nie odpowiada lub jest jakikolwiek inny powód). Już dość dawno temu pokusiłem się na wyliczenia. Wtedy wyszło mi, że przy zarabianiu ok. 400-500 zł miesięcznie poświęcałem na to 5-7 godzin w miesiącu (średnio na miesiąc rozwiązuje i zawieram po jednej umowie; reszta to weryfikacja spełniania warunków, przelewy, podliczanie, zapoznawanie się z aktualnymi promocjami - przed decyzją o skorzystaniu pobieżne, po decyzji dogłębniejsze; oczywiście nie liczę czasu poświęconego na robienie zakupów, bo te i tak bym robił).
UsuńDzięki Tobie, tez się w bankobranie wkręciłam :) Mam za sobą już dwie oferty, z których skorzystałam. Życzę Ci wszystkiego dobrego i oby warunki zawsze były korzystne!
OdpowiedzUsuńNajważniejszy jest początek. Dobrze, że on już za Tobą. Zatem teraz możesz się tylko rozkręcać. Dzięki za życzenia! Również samych korzystnych promocji życzę!
UsuńJa już korzystam z wpisów, porad na Bankobraniu od 2 lat. Też na paczątku wydawało się to nierealne !! Że jak, że na bankach da się zarobić ? Niemożliwe, to przecież banki żerują na nas, wyciskają z nas soki. Takie to panuje wkoło myślenie o tym. Ale im więcej czytałem tym bardziej się przekonywałem. Ale przede wszystkim komentarze czytelników bloga, uczestników promocji sprawiały że mi się zachciało, utwierdzaly mnie ze to może być dobry krok. Czemu ja nue miałbym spróbować. Pomału, z niesmiałoscią a potem się człowiek rozpędził, rozkręcił :-)
OdpowiedzUsuńNauczyłem się wydawać pieniądze, które w jakiejś części do mnie wracają !!!
Bankobranie - to dla mnie codzienna obowiązkowa lektura. Szacun Mr. Złotówa za to co robisz !!
Ps. Wszystko było by jeszcze piękniejsze, gdyby nie to że żona się nie da przekonać że na bankach da się zarobić. Ona żyje w swoim świecie, gdzie banki to zło. Nic, żadne argumenty do niej nie przemawiają. Okaz niereformowalny :-(
A w 2 osoby można by jeszcze więcej zyskać ....
Fajnie przeczytać świadectwo przekonania do czegoś w co się wcześniej nie wierzyło! Fajnie, że złapałeś bakcyla i się rozkręciłeś. Dzięki też za miłe słowa :)
UsuńPS. Być może nadejdzie moment, że spojrzy na to inaczej. Zbierz kiedyś większą kwotę zysków z promocji albo rozpisz. Pokaż na konkretach, że się da :) Hm, a kto wie, może właśnie zrodził się pomysł, by kiedyś ma żona napisała tutaj jak się przekonywała do bankobrania (bo od początku też super hiper optymistycznie nastawiona nie była; co nie znaczy, że była kategorycznie na "nie", ale jakieś opory bywały). Pomyślimy ;)
A tymczasem życzę dalszego owocnego bankobrania!
Ja ze swoją połówką rozgrywam to inaczej (też oporny osobnik) Oporny bo były potknięcia typu problemy z zamknięciem konta, konieczność dzwonienia po infoliniach itp. Wkręcam ją w raczej łatwe promocje nad którymi ja sprawuję opiekę, no może poza wydawaniem kartą. I jeszcze przed wypłatą premii wręczam jej owe 100, 120 czy ile tam do ręki mówiąc oto Twoje zarobione pieniądze kup sobie za to co chcesz, to co chciałaś ale żal było Ci wydać. W moim przypadku raczej się sprawdza i procentuje to przy kolejnych promocjach. Takie oporniki trzeba najpierw rozmiękczyć, może sprezentuj jej jakąś premię tym sposobem oświadczając: a mogło by być x 2.
UsuńA ja swojemu, jak się premia pojawi na jego koncie i mówi: 'Ooo, jakieś 100 zł. dopisali mi na koncie", odpowiadam: "Ooo, fajnie. musiałabym na to cały dzień zapitalać w pracy". On też by musiał, więc rozumie i na pewno się cieszy. Niemniej do nowych promocji też jest bardzo oporny oporny.
UsuńŻeby tylko w kwestii promocji. Zobacz co powyżej napisem w przykładzie 3. Ludziom naprawdę nie chce się pupska ruszyć żeby zmienić ofertę na korzystniejszą, przejść się parę metrów dalej do innego sklepu gdzie taniej. Wygoda, rozleniwienie, niechcemisiestwo. Cóż, ja wychowałem się w czasach kolejkowych, pustych półek i kryzysu więc znam cenę poświęcenia tyle że dziś nie dotyczy to zdobycia towaru a jego zakup w tańszej/korzystniejszej wersji.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji rocznicy( i bez rocznicy też ) !!!!
OdpowiedzUsuńJestem z BANKOBRANIEM od lutego 2015 r., od momentu kiedy byłeś Złotówa w Dzień dobry TVN i opowiadałeś o tym jak można w końcu coś z banków wycisnąć. Zaczęłam od Getina.....
Dodam tylko, że Bankobranie jest jedynym blogiem który śledzę systematycznie.
Pozdrawiam wszystkich współbraczy i życzę owocnego bb.
Kacha
Dzięki :) Fajnie, że już od 3 lat jesteś i Bankobranie jest jedynym śledzonym blogiem :) Super sprawa! Tak, Getin wtedy szalał z 10-procentowym zwrotem za płatności kartą, a później wycofał się z tego typu promocji. Szkoda, ale może kiedyś w końcu wróci.
UsuńA ja dopiero zaczynam. Mam 2 konta (ING osobiste i PEKAO hipoteka) ktore nie daja zadnych zysków. Czytam ten blog od pół roku. Poczatkowo z niedowierzaniem ale z kazdym miesiacem, po kazdym raporcie przekonywałam się że warto. Bardzo duzo tez daja komentarze i dzeki nim tez wiem ze warto wyciskac banki jak cytrynke. I pierwszwgo lutego założyłam konto millenium. Na razie szukam prostych dla mnie promocji i sadze ze z kazdym zalozonym kontem bede pewniejsza i bede wchodzic w bardziej "skomplikowane" promocje. A tak przy okazji jestem na urlopie macierzynskim wyplacanym przez zus nie przez pracodawce (umowa wygasła w trakcie ciazy, przedluzona tylko do dnia porodu) czy w takim wypadku moge sie ubiegac o karte kredytowa? Pozdrawiam i dzięki za ten blog. A.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z czasem się przekonałaś i zaczynasz korzystać! Słusznie też podeszłaś do tematu, by zacząć od opcji nieskomplikowanych, nabierając przy tym doświadczenia. Pamiętaj, że zawsze gdy będą jakieś pytania to możesz to śmiało zrobić: pisz, pytaj. Ja bądź ktoś z Czytelników pewnie odpowie :)
UsuńCo do kwestii ubiegania się o kartę kredytową. To zależy od banku (i jego polityki akceptowania poszczególnych źródeł dochodu). W promocjach Citibanku (piszę o nim, bo zazwyczaj ma najwięcej propozycji), w regulaminach promocji zazwyczaj znajduje się wykaz akceptowanych źródeł dochodu. Choć nie ma tam świadczeń z tytułu urlopu macierzyńskiego to dosłownie kilka dni temu widziałem pod reklamą Citibanku na Facebooku zapytanie o ubieganie się o kartę w czasie urlopu macierzyńskiego. Bank odpowiedział, że można złożyć wniosek (aczkolwiek nie była to sytuacja, w której doprecyzowano czy pieniądze wypłaca pracodawca czy ZUS).
Pozdrawiam również :)
A ja jestem ciekaw ile czasu schodzi na przeglądanie tych wszystkich ofert bankowych, zakładanie kont, zmienianie taryf, otwieranie rachunków.
OdpowiedzUsuńRozumiem i popieram ideę oszczędzania - sam zacząłem ostatnio nieco bliżej przyglądać się temu co się dzieje na moich rachunkach i po parogodzinnej analizie ofert zmieniłem taryfę rachunku osobistego co pozwoliło mi uniknąć opłat za kartę płatniczą oraz znalazłem korzystniejsze konto oszczędnościowe oraz pasującą dla mnie lokatę.
Natomiast zastanawiam się czy w przypadku promocji typu "załóż u nas konto, dostaniesz 1% zwrotu za płatności kartą ale tylko za artykuły higieniczne w każdy czwartek po 20" (oczywiście wyolbrzymiam, ale niektóre oferty na pierwszy rzut oka tak właśnie brzmią ;) ) czas włożony w wyszukiwanie, przeglądanie, analizowanie i pilnowanie żeby spełniać te wszystkie warunki nie zaczyna nam zjadać zbyt dużo wolnego czasu.
O ile zarobek rzędu 100 złotych za polecenie konta czy zwroty za normalne zakupy brzmią sensownie, o tyle chodzenie specjalnie z przelewami na pocztę i stanie w kolejkach żeby dostać 10 złotych jest dla mnie niezrozumiałe.
Chciałbym usłyszeć szczerą odpowiedź kogoś, kto skrzętnie mierzy swój czas ile faktycznie zajmuje mu uzyskanie tych oszczędności wliczając w to czas poświęcony na przejście się na pocztę, do innego sklepu kilometr dalej oraz dzwonienie do banku czy wycieczka do oddziału w celu likwidacji konta które przestało być darmowe po pół roku od osiągnięcia zysku...
Do kwestii poświęcanego czasu odniosłem się nieco wyżej (w komentarzu z 2 lutego 2018 23:31 - tutaj).
UsuńCo do zasad promocji to na szczęście nie jest to tak skomplikowane jak podrzucony przykład. Uff, nie podpowiadaj bankom takich rzeczy! ;) Wykluczenia bywają (ale to raczej takie, by nie dochodziło do pewnego rodzaju kombinacji ze strony niektórych uczestników promocji). Generalnie dopuszczane jest płacenie wszędzie.
W mym przypadku zazwyczaj zakładam i otwieram po jednym koncie miesięcznie. Piszę o tym, bo w zasadzie te otwieranie czy zamykanie kont może wydawać się przedsięwzięciem najbardziej czasochłonnym (choć niekoniecznie - w większości banków konto można założyć zdalnie, np. przez kuriera lub przelewem, a i w niektórych bankach konto zamknąć można przez bankowość internetową lub na infolinii). Gdyby miało to zajmować nadmiernie dużo czasu i dawało groszowe czy kilkuzłotowe zyski w przeliczeniu na godzinę to machnąłbym na to ręką. Ale tak na szczęście nie jest. Wychodzi mocne kilkadziesiąt złotych na godzinę. Czy warto? Każdy może to ocenić samodzielnie. Ale w mym przypadku wolę to niż siedzenie na kanapie przez TV czy z nosem w tablecie ;) Jestem też przekonany, że takie miejsca jak ten blog pomaga w zaoszczędzeniu czasu. Samodzielnie promocji wyszukiwać i każdej z osobna analizować nie trzeba. Nawet ja tego już teraz nie robię, bo sporo nowości podrzucają Czytelnicy, którzy coś znajdą. Zaglądając na blog, śledząc go na FB/TT czy subskrybując newsletter można śledzić nowości, przyglądać im się pobieżnie (to kwestia kilku-kilkunastu minut tygodniowo), a gdy już coś wpadnie w oko to wtedy można poświęcić więcej czasu, by przeczytać regulamin czy docelowo zawrzeć umowę i spełniać warunki promocji.
W korzystaniu z promocji chodzi też o to by dopasowywać je do swoich możliwości i sytuacji. Rzecz jasna, że bez sensu chodzić specjalnie na pocztę i tam płacić... ale jeśli ktoś bywa tam regularnie bo z jakiś przyczyn musi to czemu nie skorzystać? W bankobraniu chodzi właśnie o wykorzystywanie tych okazji. Nie twierdzę, że każdy będzie zarabiał tu 500 zł miesięcznie. Każdy ma bowiem inne możliwości, inne wydatki itp. itd. Ale jeśli ktoś np. wydaje dużo w miesiącu (bo ma takie możliwości albo konieczność) to dobrze te wydatki zagospodarować (poprzez dobór odpowiednich kart, kont etc.). Ale jeśli ktoś wydaje mało to też może wykorzystać i to, by zyskać (i te niższe zyski z promocji w proporcji do jego budżetu mogą wręcz mieć większe znaczenie).
To ja napisze jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Na początku przerażało mnie jak to może wyglądać i ile czasu pochłonie. Przy jednym koncie które założysz, a ja zacząłem od mbanku ze zwrotami za płatności to różnicy praktycznie nie ma. Jeden przelew, logowanie do aplikacji i płatności kartą ile się da i gdzie się da. Później mnie to wciągnęło więc zacząłem zakładać kolejne konta. Zacząłem sobie to rozpisywać w tabelce. Warunki do zrobienia, daty i do kiedy ma być wypłata by pilnować tego. Wrzucać tu tego nie będę bo podobne przykłady znajdziesz tu: http://bankobranie.blogspot.com/2017/11/sposoby-zarzadzania-bankobraniem.html
UsuńIle czasu łącznie poświęcam to nie wiem bo nie liczę. Od wchodzenia na blog trochę się uzależniłem no ale to jak z czytaniem Pudelka albo Weszło. Tylko tam tracisz czas a tu w zamian masz zarobki :D
Ja biorę udział w bankobraniu ok. półtora roku. Jako student, który jest jeszcze na utrzymaniu rodziców i nie pracuje zawodowo, z wielu promocji jestem na starcie wykluczony (np. wszystkie karty kredytowe z wyjątkiem BZ WBK). W związku z tym moje zyski z bankobrania nie są na razie oszałamiające. Jak dotąd udało mi się zyskać trochę ponad 1500 zł. Niemniej jednak, ta kwota i tak mnie cieszy, a do końca studiów (i zapewne rozpoczęcia pracy) zostało już tylko 1,5 roku, więc myślę, że już niedługo przyjdzie czas na zarabianie na bankach nieco większych kwot ;)
OdpowiedzUsuńAle na studiach to dobre i to, bo przecież 1500 zł to nie byle co :) No i Twój wiek sprawia, że w niektórych bankach możesz korzystasz z tańszych kont (z mniejszą liczbą warunków), więc też są przywileje ;) Życzę rozkręcania zysków!
Usuń