Czas leci i kasa również. Dziś podsumowuję, ile zyskałem dzięki promocjom bankowym z gwarantowanymi nagrodami.
Bo na co dzień może "100 zł za konto w Banku X" czy "Do 200 zł za konto w Banku Y" nie robi aż takiego wrażenia... Ale z czasem zbiera się tego baaardzo dużo.
Nie łudzę się marzeniami o kąpieli w prywatnym basenie, ale nie wyobrażam sobie tonąć w długach. Trochę to od skrajności w skrajność. Ale realnie wiem, że da się jednak bez wyrzeczeń i bez długów uczciwie uzyskać kwotę, która pozwoli na coroczne wakacje i kąpiele w morzu (może być Bałtyk, ale może być też np. Śródziemne).
Tak, stąpam twardo po ziemi. Nie ulegam złudzeniom "traf szóstkę i wygraj XX milionów", ani ściemom w stylu "sprzątaczka odmieniła swe życie i teraz zarabia 5000 euro tygodniowo pracując 2 godziny dziennie przed komputerem". Wolę wróbla w garści, niż gołębia na dachu, więc wybrałem korzystanie z promocji bankowych, gdzie nagrody - choć skromniejsze - są gwarantowane. I te 100, 200 czy innym razem 400 zł może jakiegoś ogromnego wrażenia nie robi, ale jak się zbierze ziarnko do ziarnka to... wychodzi 26 877,87 zł w 5 lat. To tak duża kwota, że dzięki temu mógłbym:
No ale nie konsumując, mogę też tę kwotę ulokować np. na obecnie najlepiej oprocentowanym koncie oszczędnościowym i uzyskać dodatkowe 63 zł miesięcznie z tytułu odsetek (choć podkreślę, że do wcześniej wymienionej sumy prawie 27 tysięcy z promocji bankowych nie wliczam odsetek, ale jedynie gwarantowane premie czy bonusy z promocji bankowych).
Mój średni miesięczny zysk z promocji bankowych wynosi 448 zł. Choć wyniki w poszczególnych miesiącach bywają różne. W ciągu ostatnich pięciu lat najmniej zyskałem w styczniu 2018 roku (144,81 zł), a najwięcej także w minionym roku, ale w sierpniu (1370,21 zł!). Wszystko to więc kwestia wyłapywania okazji i czasem kumulowania wypłat w jednym miesiącu. Historyczne wyniki za każdy miesiąc z poprzednich 5 lat prezentuje poniższy wykres:
Przyznaję. iż kiedyś nie myślałem, że aż tak się to potoczy. Cieszył kilkuprocentowy zwrot za płatności kartą, satysfakcję sprawiała premia 100 zł za otwarcie konta. Raz był miesiąc, gdy wpadło 200 zł, innym razem taki z nagrodą rzeczową. Czas jednak leci i dowodzi, że do wielkich rzeczy dochodzi się małymi kroczkami. Prawda jest taka, że czytania, pisania, liczenia, rozpoznawania stolic państw czy ważnych dat historycznych nikt z nas nie nauczył się w dzień, miesiąc czy nawet rok. Po to były lata edukacji, godziny spędzone nad książkami i wyrabianie poszczególnych umiejętności lub zapamiętywanie. Tak samo jest z zarabianiem czy oszczędzaniem. Dużych pieniędzy nie da się "zrobić" w dzień, tydzień czy miesiąc, ale potrzeba czasu. I tak było potrzeba czasu, by i u mnie (wraz z żoną, bo i ona bierze w tym czynny udział) z promocji bankowych zebrało się aż 26 877,87 zł. Dla mnie to kwota robiąca piorunujące wrażenie. Choć i droga też była długa, bo trwała 5 lat. Taką właśnie rocznicę powstania obchodzi blog Bankobranie i jest to okres, w którym regularnie, w comiesięcznych podsumowaniach zarabiania na promocjach bankowych, raportowałem swe wyniki. I jak wspomniałem, niektóre z miesięcy nawet i wrażenia robić nie musiały. Ba, nawet na mnie nie robiły czasem, gdy po świetnym miesiącu przychodził skromniejszy, ale zawsze jednak cieszyły, bo miałem świadomość tego, że to ja jestem na plusie. Bo banki płacą mnie, a nie ja bankom.
Obecnie blog Bankobranie odwiedza już 6-cyfrowa liczba użytkowników miesięcznie. To w większości osoby przekonane, że na promocjach bankowych da się zarobić, jak i te, które dopiero pragną coś zmienić w swej relacji z bankami (czyli w skrócie: przede wszystkim chcą w końcu przestać płacić za "wszystko": konto, kartę, wypłaty z bankomatów).
I właśnie o optymalizację w tym przypadku chodzi. Trzeba tak dobierać konta i karty, by nie generowały one kosztów, a oprócz tego przynosiły zyski, gdy z nich się korzysta. Zatem otwieram konta, gdy bank takie otwarcie konta premiuje (zazwyczaj są to bonusy pieniężne za spełnienie określonych - najczęściej całkiem prostych - warunków). Tak samo dzieje się z kartami kredytowymi. No i stawiam też na takie karty płatnicze (zarówno debetowe - wydawane do kont, jak i kredytowe), które dają procentowo naliczany zwrot za płatności (tzw. moneyback). Czasem są jeszcze promocje dla obecnych klientów (np. za przetestowanie aplikacji mobilnej lub danej formy płatności).
Wśród tych, którzy po raz pierwszy stykają się z taką tematyką (wiem to z własnego doświadczenia, jak i z opinii Czytelników, którzy o bankobraniu mówią znajomym czy rodzinie), pojawia się nieraz zdziwienie. A może bardziej jest to nawet niedowierzanie (które zwykle towarzyszy temu, co jest nieznane). W ustach tych osób pojawiają się więc argumenty... które mijają się z rzeczywistością. Zatem dziś odpowiadam na 3 najczęściej spotykane argumenty, które negują opłacalność czy nawet samą możliwość zarabiania na promocjach bankowych.
Dla wyjadaczy promocji bankowych odpowiedzi na poniższe sceptyczne argumenty mogą być dość oczywiste. Ale mogą też okazać się pomocnym zbiorem kontrargumentów, gdy iskierkę bankobrania rozpala się u kogoś spośród znajomych lub członków rodziny. Zatem, gdy ktoś Ci mówi, że:
Zyski z bankobrania to nie są pieniądze, które wpadają na me konto za oglądanie telewizji czy bezwiedne przeglądanie kolejnych profili celebrytów na fejsie lub insta. Ale też nie są efektem zostawania po godzinach w pracy, czy łapania dodatkowej fuchy kosztem czasu spędzonego z najbliższymi.
Może ja nie jestem najbardziej reprezentatywnym przedstawicielem osób, które zarabiają na promocjach bankowych, bo jednak nie każda z tych osób prowadzi bloga w tej tematyce (a to "trochę" czasu zajmuje). Jednak parę lat temu postarałem się oddzielić ten czas poświęcony na bloga i czas poświęcony na - nazwijmy to - "prywatne" bankobranie. I wyszło mi wtedy, że przy zysku ok. 400 zł miesięcznie, potrzeba na to ok. 5-7 godzin (nie dziennie, a w miesiącu oczywiście). Czyli godzinówka - jak dla mnie - wychodzi całkiem przyzwoita. Jak to dokładnie wygląda w przypadku bankobiorcy Kowalskiego? Mniej więcej tak:
Bo na co dzień może "100 zł za konto w Banku X" czy "Do 200 zł za konto w Banku Y" nie robi aż takiego wrażenia... Ale z czasem zbiera się tego baaardzo dużo.
Nie łudzę się marzeniami o kąpieli w prywatnym basenie, ale nie wyobrażam sobie tonąć w długach. Trochę to od skrajności w skrajność. Ale realnie wiem, że da się jednak bez wyrzeczeń i bez długów uczciwie uzyskać kwotę, która pozwoli na coroczne wakacje i kąpiele w morzu (może być Bałtyk, ale może być też np. Śródziemne).
Tak, stąpam twardo po ziemi. Nie ulegam złudzeniom "traf szóstkę i wygraj XX milionów", ani ściemom w stylu "sprzątaczka odmieniła swe życie i teraz zarabia 5000 euro tygodniowo pracując 2 godziny dziennie przed komputerem". Wolę wróbla w garści, niż gołębia na dachu, więc wybrałem korzystanie z promocji bankowych, gdzie nagrody - choć skromniejsze - są gwarantowane. I te 100, 200 czy innym razem 400 zł może jakiegoś ogromnego wrażenia nie robi, ale jak się zbierze ziarnko do ziarnka to... wychodzi 26 877,87 zł w 5 lat. To tak duża kwota, że dzięki temu mógłbym:
- jeździć autem przez te 5 lat bez kosztów tankowania paliwa,
- wymieniać co roku iPhone'a na nowy model (aczkolwiek nie korzystam z telefonów tej firmy) lub
- co roku fundować sobie tygodniowy urlop dla dwóch osób na Majorce (w sezonie wakacyjnym, all inclusive)
No ale nie konsumując, mogę też tę kwotę ulokować np. na obecnie najlepiej oprocentowanym koncie oszczędnościowym i uzyskać dodatkowe 63 zł miesięcznie z tytułu odsetek (choć podkreślę, że do wcześniej wymienionej sumy prawie 27 tysięcy z promocji bankowych nie wliczam odsetek, ale jedynie gwarantowane premie czy bonusy z promocji bankowych).
Mój średni miesięczny zysk z promocji bankowych wynosi 448 zł. Choć wyniki w poszczególnych miesiącach bywają różne. W ciągu ostatnich pięciu lat najmniej zyskałem w styczniu 2018 roku (144,81 zł), a najwięcej także w minionym roku, ale w sierpniu (1370,21 zł!). Wszystko to więc kwestia wyłapywania okazji i czasem kumulowania wypłat w jednym miesiącu. Historyczne wyniki za każdy miesiąc z poprzednich 5 lat prezentuje poniższy wykres:
Przyznaję. iż kiedyś nie myślałem, że aż tak się to potoczy. Cieszył kilkuprocentowy zwrot za płatności kartą, satysfakcję sprawiała premia 100 zł za otwarcie konta. Raz był miesiąc, gdy wpadło 200 zł, innym razem taki z nagrodą rzeczową. Czas jednak leci i dowodzi, że do wielkich rzeczy dochodzi się małymi kroczkami. Prawda jest taka, że czytania, pisania, liczenia, rozpoznawania stolic państw czy ważnych dat historycznych nikt z nas nie nauczył się w dzień, miesiąc czy nawet rok. Po to były lata edukacji, godziny spędzone nad książkami i wyrabianie poszczególnych umiejętności lub zapamiętywanie. Tak samo jest z zarabianiem czy oszczędzaniem. Dużych pieniędzy nie da się "zrobić" w dzień, tydzień czy miesiąc, ale potrzeba czasu. I tak było potrzeba czasu, by i u mnie (wraz z żoną, bo i ona bierze w tym czynny udział) z promocji bankowych zebrało się aż 26 877,87 zł. Dla mnie to kwota robiąca piorunujące wrażenie. Choć i droga też była długa, bo trwała 5 lat. Taką właśnie rocznicę powstania obchodzi blog Bankobranie i jest to okres, w którym regularnie, w comiesięcznych podsumowaniach zarabiania na promocjach bankowych, raportowałem swe wyniki. I jak wspomniałem, niektóre z miesięcy nawet i wrażenia robić nie musiały. Ba, nawet na mnie nie robiły czasem, gdy po świetnym miesiącu przychodził skromniejszy, ale zawsze jednak cieszyły, bo miałem świadomość tego, że to ja jestem na plusie. Bo banki płacą mnie, a nie ja bankom.
Obecnie blog Bankobranie odwiedza już 6-cyfrowa liczba użytkowników miesięcznie. To w większości osoby przekonane, że na promocjach bankowych da się zarobić, jak i te, które dopiero pragną coś zmienić w swej relacji z bankami (czyli w skrócie: przede wszystkim chcą w końcu przestać płacić za "wszystko": konto, kartę, wypłaty z bankomatów).
I właśnie o optymalizację w tym przypadku chodzi. Trzeba tak dobierać konta i karty, by nie generowały one kosztów, a oprócz tego przynosiły zyski, gdy z nich się korzysta. Zatem otwieram konta, gdy bank takie otwarcie konta premiuje (zazwyczaj są to bonusy pieniężne za spełnienie określonych - najczęściej całkiem prostych - warunków). Tak samo dzieje się z kartami kredytowymi. No i stawiam też na takie karty płatnicze (zarówno debetowe - wydawane do kont, jak i kredytowe), które dają procentowo naliczany zwrot za płatności (tzw. moneyback). Czasem są jeszcze promocje dla obecnych klientów (np. za przetestowanie aplikacji mobilnej lub danej formy płatności).
Wśród tych, którzy po raz pierwszy stykają się z taką tematyką (wiem to z własnego doświadczenia, jak i z opinii Czytelników, którzy o bankobraniu mówią znajomym czy rodzinie), pojawia się nieraz zdziwienie. A może bardziej jest to nawet niedowierzanie (które zwykle towarzyszy temu, co jest nieznane). W ustach tych osób pojawiają się więc argumenty... które mijają się z rzeczywistością. Zatem dziś odpowiadam na 3 najczęściej spotykane argumenty, które negują opłacalność czy nawet samą możliwość zarabiania na promocjach bankowych.
Dla wyjadaczy promocji bankowych odpowiedzi na poniższe sceptyczne argumenty mogą być dość oczywiste. Ale mogą też okazać się pomocnym zbiorem kontrargumentów, gdy iskierkę bankobrania rozpala się u kogoś spośród znajomych lub członków rodziny. Zatem, gdy ktoś Ci mówi, że:
1) Banki nie dają nic za darmo. Odbiorą wszystko w opłatach
Na stwierdzenie, że "nie ma nic za darmo" to ja nawet odpowiem twierdząco. Chcąc zarobić na promocji bankowej trzeba z bankiem zawrzeć umowę o dany produkt i spełnić określone warunki (np. wykazać się aktywnością taką jak płacenie kartą). Wtedy dopiero otrzymasz gwarantowany bonus.
A jak to w ogóle się dzieje, że banki dają bonusy, premie czy inne gwarantowane prezenty? Znasz to dobrze: tańszy telefon, lepsze warunki umowy od telekomu dla nowego abonenta albo rabat na ubezpieczenie tylko dla nowych klientów. Różne firmy w różny sposób zabiegają o pozyskanie klientów. Banki dysponują olbrzymimi budżetami na marketing i za pozyskanie nowego klienta płacą nawet kilkaset złotych (na tyle wylicza się koszty wszelakich działań: np. zatrudnienia gwiazdy, nakręcenia spotu, emisji reklam, częściowo utrzymania sieci placówek itd.). Ale banki też świetnie wiedzą, że reklama telewizyjna czy prasowa nie jest skuteczna. Sam odpowiedz sobie na pytanie, jak często oglądasz bloki reklamowe, a jak często robisz w tym czasie coś innego lub po prostu przełączasz kanał? Banki znalazły więc sposób na efektywne działania - nie płacą przed pozyskaniem klienta, ale dopiero po tym fakcie. A więc płacą dopiero, gdy klient zawrze umowę i spełni określone warunki. I to w dodatku płacą temu klientowi, więc zyskują coś więcej (to satysfakcja klienta, a nie satysfakcja właściciela medium, któremu bank płaciłby za nieefektywną reklamę).
A czy banki odbiorą, co dały? Tu najprostszą analogią będą zakupy w dyskoncie, który "rzuca" promocję danego produktu w super okazyjnej cenie (takiej bez ściemy - faktycznie niższej, niż u konkurencji). Możesz iść do takiego sklepu i zakupić wyłącznie ten produkt. Zyskasz (a właściwie zaoszczędzisz) bez dwóch zdań. Ale są też klienci, którzy skuszeni tą konkretną promocją, przy okazji zapełnią koszyk też innymi produktami. Nawet jeśli mogliby je nabyć gdzie indziej i to taniej, zrobią tak, bo tak wygodniej, szybciej itd.. Sklep swoje zarobi (i nawet mu się promocja zwróci). Ale czy tak trzeba było robić? Nie, bo to wolny wybór każdego z nas. Podobnie jest w banku. Możesz ograniczyć się do promocji i korzystania z konta czy karty w taki sposób, by ani grosza nie zapłacić. Może jednak pojawić się teza: 'jeśli wszyscy tak zrobią, to banki by zbankrutowały'... Ale tak nie będzie. Znajdzie się bowiem 1 osoba na 10 uczestników promocji, która weźmie kredyt lub zainwestuje swe oszczędności. Bank wtedy swoje zarobi (i zwrócą mu się nawet premie wypłacone dla 9 pozostałych klientów). Ale nie zarobiłby, gdyby wcześniej nie zainwestował w pozyskanie takiego klienta.
Mnie osobiście bardzo rzadko zdarza się ponieść koszty z tytułu usług bankowych. Wybieram darmowe produkty lub działam tak, by unikać opłat dzięki spełnieniu określonych warunków zwalniających z opłat. A gdy nie da się inaczej, to kończę współpracę z danym bankiem, bo konkurencja ciągle jest spora. Rzeczywistość jest też taka, że w bankach mamy do czynienia z pewnymi cyklami. Najpierw jest oferta konta X, które jest darmowe - bank je reklamuje, pozyskuje klientów... ale z czasem konto X jest powoli wycofywane, zmieniają się (czytaj: rosną) opłaty, a dla nowych klientów jest już konto Y. Z punktu widzenia klienta najważniejszym jest to, by nie być biernym klientem i nie zostać posiadaczem konta X "dożywotnio".
2) To gra niewarta świeczki. Zajmuje mnóstwo czasu.
Zyski z bankobrania to nie są pieniądze, które wpadają na me konto za oglądanie telewizji czy bezwiedne przeglądanie kolejnych profili celebrytów na fejsie lub insta. Ale też nie są efektem zostawania po godzinach w pracy, czy łapania dodatkowej fuchy kosztem czasu spędzonego z najbliższymi.
Może ja nie jestem najbardziej reprezentatywnym przedstawicielem osób, które zarabiają na promocjach bankowych, bo jednak nie każda z tych osób prowadzi bloga w tej tematyce (a to "trochę" czasu zajmuje). Jednak parę lat temu postarałem się oddzielić ten czas poświęcony na bloga i czas poświęcony na - nazwijmy to - "prywatne" bankobranie. I wyszło mi wtedy, że przy zysku ok. 400 zł miesięcznie, potrzeba na to ok. 5-7 godzin (nie dziennie, a w miesiącu oczywiście). Czyli godzinówka - jak dla mnie - wychodzi całkiem przyzwoita. Jak to dokładnie wygląda w przypadku bankobiorcy Kowalskiego? Mniej więcej tak:
- co jakiś czas zagląda na blog Bankobranie (może np. subskrybować darmowy newsletter, który wysyłam do dwóch razy w tygodniu i/lub śledzić wpisy o aktualnych promocjach kont bankowych albo opisy aktywnych promocji kart bezpośrednio na blogu) - w ten sposób można wyłapać promocje osobiście najbardziej odpowiadające (wystarczy rzut oka na warunki uczestnictwa oraz zasady zdobywania bonusów - nie podoba się? zamyka temat; podoba się? czyta dalej);
- bardziej szczegółowa analiza warunków, zapoznanie z regulaminem, złożenie wniosku - to potrzebne, gdy już zapada decyzja "na tak" - wtedy trzeba się nieco więcej zaangażować, choć to co może wydawać się najbardziej czasochłonne (czyli zawarcie umowy) wcale takie być nie musi (wszak konto założyć można bez fatygowania się gdziekolwiek - można to zrobić online lub za pośrednictwem kuriera, który przyjedzie tam gdzie Ci będzie najwygodniej, bo nie musi to być miejsce zamieszkania, ale np. miejsce pracy bądź uczelnia);
- spełnianie warunków promocji - te bywają różne, ale zazwyczaj wszystko (w przypadku promocji kont) sprowadza się do zapewnienia wpływu na konto (najczęściej wystarczy nawet przelew z własnego konta w innym banku) i/lub wykonania płatności kartą (na określoną sumę lub - gdy pojawia się wymóg ilościowy - np. kilka razy w miesiącu) i/lub zalogowania do bankowości internetowej bądź mobilnej; przy jednym koncie (takim objętym promocją), gdy ono zastępuje dotychczasowe konto, to w praktyce w życiu takiego klienta banku nic się nie zmienia (ma inny login, nową kartę, ale generalnie wymagana aktywność nie jest wyśrubowana). Gdy jest to drugie konto, to też życie mocno się nie zmienia. I dobrze, by od takiej liczby kont początkujący bankobiorcy zaczynali. Z czasem można mieć ich więcej, ale wtedy umiejętność zarządzania nimi już się wyrabia samodzielnie. Są też na to różne strategie - sposoby zarządzania wieloma promocjami i kontami bankowymi (podrzucone przez Czytelników) opisałem już na blogu - zachęcam do lektury;
- wykonywanie przelewów, weryfikacja spełnienia warunków (podliczenie sum płatności kartą wymaganych w promocji) itp. - ja to robię jeden raz lub dwa w miesiącu; loguje się do bankowości i sprawdzam czy wszystko już spełnione; gdy daną kartą mam wydać np. 500 zł, to wtedy na rachunek bankowy związany z tą kartą wpłacam 550 zł i wydaję "do oporu". Gdy zobaczę (a przecież sprawdzenie stanu konta - w dobie aplikacji mobilnych - to sekundy), że na koncie zostało już mniej niż 50 zł, to wiem, że wszystko załatwione (niczego już sumować nie muszę, bo wydałem tyle ile trzeba);
- zamykanie kont - no i czas napisać też o rozstaniach z bankami. Wychodzę z założenia, że gdy współpraca z bankiem nie przynosi już korzyści (z punktu widzenia klienta), to bezsensowne jest dalsze utrzymywanie konta (zwłaszcza gdyby miało ono kosztować). Oczekuję korzyści (nie tylko promocji, ale też np. jak najlepszego oprocentowania dla oszczędności), a gdy tego brak, to konto bez zbędnej zwłoki zamykam. A to też często możliwe jest zdalnie (także przez dyspozycję w bankowości internetowej) - na blogu znaleźć możesz porady jak zamknąć konto w poszczególnych bankach.
No i teraz też ważne pytanie, czy te otwieranie i zamykanie kont dzieje się aż tak często? W mym przypadku wychodzi średnio po jednym takim zabiegu miesięcznie. Staram się - o ile to możliwe - tak dobierać konta i karty, by przynosiły one zyski przez dłuższy okres.
3) To źródełko wyschnie. Nie da się tak na okrągło.
Też tak myślałem. Tymczasem z promocji korzystam już o wielu lat (a od pięciu dokumentuję to na blogu Bankobranie) i ciągle się to kręci 😉 Załóżmy bowiem, że mamy banki od A do Z (no może po wielu fuzjach banków w ostatnich latach jest ich jednak ciut mniej). Nie jest tak, że staję się klientem we wszystkich bankach jednocześnie. Po pierwsze: nie wszystkie serwują promocje w tym samym czasie. A po drugie: byłoby to bardzo trudne (zbyt dużo kont, warunków do spełniania i zbyt wiele płatności do wykonania). W praktyce wygląda to więc tak, że zakładam konto w banku A, B i z czasem w C. Gdy kończą się korzyści lub zmienia oferta w banku A, to czas, by się z nim rozstać, ale w jego miejsce wchodzi bank D, zaś bank B zastąpiony zostanie przez bank E. W końcu jednak i powracam do banku A. Powracam jednak, o ile minie karencja (czyli okres wykluczenia dla byłych klientów). Z tym bywa różnie, bo są banki, które stosują bardzo długie okresy - w większości przypadków to czas w widełkach od roku do trzech lat, aczkolwiek zdarzają się przypadki, gdy wystarczy konta nie posiadać np. na dzień poprzedzający start promocji, więc powrócić można bardzo szybko. No i najczęściej jest tak, że np. z promocji karty kredytowej w danym banku nie wyklucza posiadanie konta osobistego, więc z jednym bankiem zyskać można podwójnie. W niektórych bankach zdarzają się jeszcze promocje dla obecnych klientów. Zatem okazji do bankobrania nie brakuje. Najważniejsze jest jednak to, by trzymać rękę na pulsie.
Jeżeli chcesz być na bieżąco z promocjami bankowymi, zapisz się na bezpłatny newsletter. Dzięki temu otrzymasz też powitalny prezent w postaci przewodnika "Jak zyskiwać dzięki bankom?", który jest przystępnie opisanym poradnikiem zawierającym objaśnienia, wskazówki oraz sposoby i triki ułatwiające korzystanie z promocji bankowych. Zapis na newsletter zajmuje tylko chwilę, podobnie jak rezygnacja ze subskrypcji jeśli kiedykolwiek tak postanowisz.
Jeżeli chcesz być na bieżąco z promocjami bankowymi, zapisz się na bezpłatny newsletter. Dzięki temu otrzymasz też powitalny prezent w postaci przewodnika "Jak zyskiwać dzięki bankom?", który jest przystępnie opisanym poradnikiem zawierającym objaśnienia, wskazówki oraz sposoby i triki ułatwiające korzystanie z promocji bankowych. Zapis na newsletter zajmuje tylko chwilę, podobnie jak rezygnacja ze subskrypcji jeśli kiedykolwiek tak postanowisz.
Gratulacje i dzięki za świetną robotę na blogu! Jestem tu od jakiś 3 lat. Nie zliczałem ile dokładnie zarobiłem ale u mnie powinno być obecnie jakoś ok. 11 tys. zł.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Też świetny wynik! Oby tak dalej!
UsuńPrzy jakim nakładzie czasu? Czy ta kwota również uwzględnia reklamy i wypłaty od banków?
OdpowiedzUsuńGeneralnie na blogu Bankobranie nie ma reklam. Sama reklama (jako np. baner reklamowy) dla mnie jest zbyt płytka - dokładam starań, by treści znajdujące się na blogu były dogłębnym prześwietleniem promocji i produktów bankowych. Jeśli na blogu pojawiły się wpisy sponsorowane, to były wyraźnie oznaczone, ale gdyby je zliczyć to w 5-letniej historii bloga palce jednej ręki by do tego wystarczyły ;) We wpisach pojawiają się (jeśli są dostępne, bo to też nie jest powszechne na 100%) linki afiliacyjne - wtedy zyskuję na poleceniach, gdy ktoś skorzysta z danego produktu za moim pośrednictwem (to jest premia za efekt). To tak samo jak w programach poleceń, ale w tych przypadkach w podsumowaniach na blogu uwzględniam tylko to co zyskam za polecenie kogoś z rodziny lub znajomych, a nie Czytelnikom. Tych zysków nie biorę tu pod uwagę, bo to nie byłoby reprezentatywne. Wszak nie każdy prowadzi bloga, z którym może dotrzeć do większego grona odbiorców ;) Mój wynik reprezentuje gospodarstwo domowe (na początku bloga 2-osobowe, a obecnie 2+2).
UsuńMając na uwadze pisanie reklamacji (ostatnio prym wiedzie Handlowy, a wcześniej to był BGŻ) czasem zastanawiam się czy to ma sens.
OdpowiedzUsuńInny kwestia: nie mając zwrotów za płatności kartą każdy po prostu mniej wydaje. Wątpliwości nie ma tylko krowa :)
Reklamacje się zdarzają i są irytujące ze względu na sam fakt. Ale czy są aż tak częste i czasochłonne? Czasem wystarczy napisać 2-3 zdania, a gdy jest to możliwe wiadomością w bankowości internetowej, to nie jest to aż takie ciężkie ;)
UsuńW przedostatniej promocji Citibanku (Handlowego) komentarzy dot. opóźnień zwrotów było wyjątkowo dużo (a więc i za tym idących reklamacji), ale biorąc pod uwagę (co najmniej) kilkadziesiąt innych promocji tego banku opisanych na blogu, które cieszyły się równie dużym lub czasem większym zainteresowaniem, to odsetek osób piszących reklamacje w promocjach Citibanku (ogółem) raczej duży nie był. Jaki on może być ogólnie? Trudno powiedzieć. Ale mogę napisać jak to było w przypadku promocji, które ja organizowałem dla Czytelników, bo tu znam dokładny odsetek takich zgłoszeń w skali całej promocji. Było to 7%.
Aby dojrzeć pozytyw, to takie przetarcia z reklamacjami też niesie za sobą korzyści. Bo ja nie mając wcześniej doświadczenia, pewnie nigdy bym nie zgłosił reklamacji w sytuacji, gdy omyłkowo (sam) wykonałem przelew z karty kredytowej w jednym z banków na konto osobiste. Opłata wyniosła 10 zł (słusznie pobrana; tego nie podważałem). Ale zgłosiłem to do banku (historię opisuję tutaj), prosząc o zwrócenie uwagi, że to był głupi ludzki błąd (gdy środki miałem na koncie). I - co miło mnie zaskoczyło - bank te dychę oddał :)
A co do tej "innej kwestii" na poruszonej na końcu. Gdyby zwrot wynosił ponad 100% to bym wydawał ponad potrzeby. Ale gdy jest to np. 5%, to wydanie 100 zł więcej celem uzyskania 5 zł zwrotu, to jednak byłoby minus 95 zł. Ktoś kto chce oszczędzać, tak nie robi i Czytelnicy bloga właśnie raczej tak nie robią. Racjonalne podejście objawia się nie tylko w podejściu do bankowości, ale też np. do zakupów (dowodzi tego chociażby popularność promocji z premiami pieniężnymi czy bonami na zakupy w Biedronce, a słabe wzięcie akcji z bonami do sklepów drogich - nazw wymieniać nie będę, ale o jakie sklepy chodzi dość łatwo się domyślić).
Złotówa, fakt że jakiś bank zwrócił słusznie pobrane 10 zł w polskich realiach to rzeczywiście spory ewenement. Na kimś, kto miał do czynienia z bankami w 'starych' demokracjach, nie robi to raczej żadnego wrażenia - taki klimat :)
Usuńeee tam ja ostatnio zapomniałem zrobić wpływ wynagrodzenia 2000zł na 4 konta BZ WBK obecnie Santander. Bank pobrał słusznie na każdym 20zł więc razem było to 80zł zabolało ale cóż moje niedopatrzenie. Postanowiłem na jednym koncie napisać reklamację z prośbą o zwrot 20zł z uwagi na dobre relacje klient bank oczywiście dodałem że mam świadomość że opłata była pobrana prawidłowo. Santander odpowiedział na reklamację po 2 dniach zwrot zrobił po 4 szok :D Następnie napisałem identyczną reklamację na pozostałych trzech kontach i na każdym otrzymałem zwrot dzięki czemu szanuję ten bank i zostaję z nim na dłużej :)
UsuńFiu, fiu. Kwota robi wrażenie. Ale to fakt że efekty przychodzą z czasem. I to co mnie najbardziej zawsze śmieszy to słomiany zapał niektórych osób. Chcą oszczędzać. Przez miesiąc lub dwa odłożą 200-500 zł. Nie widzą efektów bo nagle nie ma X tysięcy i podbierają kasę do tego albo odpuszczają miesiąc jeden drugi i później już nic z tego nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńTo fakt, że z motywacją do oszczędzania różnie bywa. Ale na pewno jest ciężej oszczędzać poprzez odkładanie ze swoich (a więc przez zaciskanie pasa czy jakieś wyrzeczenia). Dlatego proponuję taki sposób, który daje możliwość oszczędzania poprzez zwiększenie zarabiania przy okazji codziennych zakupów, korzystania z konta czy opłacania rachunków ;)
UsuńOK SUPER.
OdpowiedzUsuńJA TAKŻE OD 2014 ROBIĘ TO NA POWAŻNIE, I ZAJMUJE MI TO OKOŁO JEDNEJ GODZINY DZIENNIE.
WYNIK POZOSTAWIAM BEZ KOMENTARZA:
2014:10660,39 zł
2015:13330,18 zł
2016:14053,96 zł
2017:14535,52 zł
2018:14514,14 zł,CO DAJE 52558,67 zł tj.875,98 zł/msc.
JÓZEF LISZKA.
No to faktycznie już na większą skalę i z większym zaangażowaniem czasu, ale efekt jest niesamowity. WOW! I oby tak dalej :)
Usuńgrasz na 3-4 osoby w rodzinie, mnie nikt nie chce słuchać tylko jeszcze wyzwiska usłyszę i że nie mam się wtrącać
UsuńCzekaj aż urząd skarbowy zastuka do twych drzwi bo żeby zyskać trzeba też wydać niemało
Usuńdokładnie, ciężko przekonać do 200 zł za proste otwarcie konta, ale jak premia wpadnie to każdy chętnie wydać by chciał...
UsuńU mnie teżnie bardzo słuchają...
UsuńŻona ma awersie do banków, że.na nich nie da się zarobić.
Czasemna syna uda mi się konto założyć
Kropla drąży skałę, więc może w końcu uda się ich przekonać ;) To też jest tak, że jak patrzą z boku to być myślą: "eee, udało się 200 zł", a później jest "no, no, 1000 zł, ale zaraz skończy"... No ale później może w końcu np. 10 tys. będzie takim przełomowym impulsem do działania? Trzymam kciuki! :)
Usuń@Mr.Złotówa zarobiłeś 27 tys. zł, a ile musiałeś wydać pieniędzy w ciągu tych 5 lat?
OdpowiedzUsuń@Anonimowy a ile wydajesz pieniędzy nie korzystając z żadnych promocji? ;-)
UsuńNie jesz? Nie tankujesz auta? Nie kupujesz ubrań? Nie chodzisz do kina?
pozdrawiam
@Anonimowy, w comiesięcznych podsumowaniach zamieszczam tabele z zestawieniem zysków i wydatków przy tym. Przykładowo w grudniowym podsumowaniu, gdy zyskałem 755 zł (czyli dużo, bo ponad średnią miesięczną z całych 5 lat), to wydałem ok. 3400 zł. Były miesiące, gdy proporcje zwrotu były większe, ale i takie gdy mniejsze.
UsuńU mnie 9 tys zł w dwa lata. Nie byłoby tego bez Twojego bloga za co dziękuję! Robisz "dobrą robotę"!
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa :) A wynik super! Oby tak dalej!
UsuńJestem tego samego zdania. Nie podaję kwoty, to tutaj nie jest istotne (chociaż wiem, że miłe:-)
UsuńDziękuję na wszystkie news-y
Witam, a jak organizujecie sobie "co gdzie i kiedy"?
OdpowiedzUsuńJak ogarniacie terminy, warunki? Gdzie to notujecie?
Chiałabym zacząć lubie mieć wszystko zapisane a nie mogę ogarnąć techniki ;-/
pozdrawiam ;-)
Sposoby zarządzania wieloma promocjami i kontami bankowymi możesz znaleźć tutaj (to sposoby podrzucone przez Czytelników). Wierzę, że coś się przyda :) Pozdrawiam
UsuńJuż przeglądam, dziekuję za podpowiedź ;-)
UsuńGratuluję Mr. Złotówa. Choć jako umysł ścisły uważam, że ten dochód powinien być podzielony na dwa- bo "zarabiasz" z małżonką ;)
OdpowiedzUsuńDzięki! Ta kwestia często jest dyskutowana ;) Pozostaję przy opcji, którą wybrałem na początku, czyli piszę o tym ile zyskuję w gospodarstwie domowym, bo to wydaje mi się najbardziej miarodajne. To większe, ale i faktyczne wydatki (bo w przeciwnym wypadku też bym musiał je dzielić) i do tego zwiększające się (wraz z powiększeniem rodziny, o czym donosiłem), a także realniejsze koszty utrzymania. O tym, że również żona bierze w tym udział wspominam regularnie (przede wszystkim w comiesięcznych podsumowaniach, gdzie też często piszę czyje konto zarobiło), ale podział na pół nie byłby miarodajny. Jest gros promocji, w których brałem udział samodzielnie albo też zarobiłem jako polecający żonę ;) No a z czasem pewnie przyjdzie kolej na dzieci, które też będą bankobiorcami. Córka (3 lata) już teraz uwielbia usłyszeć "piii" w sklepie, gdy sama płaci zbliżeniowo. Póki co moją kartą i tylko w mej obecności rzecz jasna ;)
Usuń27 tys w 5 lat. No ładny wynik. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńJa jestem tu z Wami od jakiś 2 lat i z wyliczeń wynika że uzbierało się koło 7 tys zł.
Takze dzięki za wskazuwki i super robotę :-)
Dzięki za te 2 lata! Fajna kwota się uzbierała i oby rosła, rosła, rosła :)
UsuńNo to czas na mój komentarz. Dziękuję za fantastyczny i przejrzysty blog ułatwiający ogarnięcie tematu. Jestem chyba najstarszą jego czytelniczką (ponieważ piszę jako anonim przyznam się - mam 68 lat :) Pierwsze konto założyłam w lutym 2018r. czyli właśnie mam rocznicę więc podliczyłam swoje zyski. Wyszło ponad 4 tys.zł. Łącznie premie w gotówce i w bonach. Oczywiście zakładam konta na siebie i męża. Do tego nie dysponuję dużymi środkami finansowymi i wydatkami więc niezła to gimnastyka. Ale daję radę. Fakt, że czasem muszę poświęcić np. 7,-zł opłaty za kartę lub konto gdzie nie zrobię wymaganych obrotów ale i tak warto jeśli gdzieś tam muszę to zrobić bo nie dostanę premii. Prowadzę notes w którym notuję terminy, warunki i konsekwentnie je realizuję. Mega jestem zadowolona i powtarzam słowa Mr.Złotówy - nie dość, że daje to korzyści to jeszcze zdecydowanie opóżni Alzheimera. Czy rzeczywiście? Chyba ja najszybciej będę mogła to potwierdzić. Pozdrowienia dla autora bloga i jego wiernych czytelników (z wyłączeniem malkontentów)
OdpowiedzUsuńCo do wieku to Czytelnicy bloga są bardzo zróżnicowani. Skąd wiem? Swego czasu przeprowadziłem ankietę (wyniki opublikowałem tutaj), z której wynika, że prawie 6% to osoby w wieku 61+.
UsuńDzięki za miłe słowa i pozdrawiam również!
Ja czytelnikiem bloga jestem jestem od roku i zaglądam tu praktycznie codziennie. W tym czasie zarobiłem 6 tys. i prawda jest taka że gdyby nie ten blog to nadal bym był z jednym kontem za które płaciłem a klientem tamtego jednego banku byłem przez 10 lat. Na początku mało chciało mi się wierzyć w to wszystko ale stwierdziłem że spróbować nie szkodzi. No i wciągnęło to niesamowicie. Oby nam kolejnych promocji nie zabrakło. Dzięki Złotówa za wielką robotę którą wykonujesz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDobrze, że się przekonałeś i takie są efekty! Miło to czytać :) Pozdrawiam
UsuńJak sobie radzicie przy niskich dochodach z wykonaniem dużego obrotu kartą?
OdpowiedzUsuńMożna skorzystać z płatności dla znajomych, rodziny itd.
UsuńWielkie dzięki no i bardzo, bardzo gratuluję,.... a pieniążki robią pieniążki.....
OdpowiedzUsuńKilka(naście) sposobów i pomysłów na to jest. Polecam jeden z eBooków, który jet prezentem powitalnym dla osób zapisujących się na newsletter. Można w nim znaleźć pewne inspiracje ;)
UsuńCzy "na żonę" otwierasz konto za pomocą "upoważnienia", czy wysyłasz ją do poszczególnych banków ? :)
OdpowiedzUsuńŻona otwiera samodzielnie, a w każdym przypadku jaki kojarzę z ubiegłego roku, to robiła to zdalnie (bez fatygi do placówek). Raz tylko razem wybraliśmy się do pewnego banku, gdzie było premiowane wyrobienie karty dodatkowej do (posiadanej przeze mnie) głównej karty kredytowej.
UsuńNiech żyje bankobranie, zacząłem od 02.2018 i nieco ponad 4 tyś :) byłem nastawiony sceptycznie, jeden z mitów zaśmiecał mi głowę, skutecznie z nim skończyłem :) oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńMogę mieć jedynie sugestie do Mr. Złotówki że forma tabelki z terminarzem najlepiej wpada w pamięć i zarządzanie promocją zamiast opisu słownego.
No to Twoja 1. rocznica właśnie :) I świetny wynik, gratuluję! Sugestię przyjmuję (w miarę możliwości czasowych staram się je przygotowywać).
UsuńSuper wynik. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńJa bawię się w te klocki od września 2015 i również jak poprzednicy, często zaglądam na tego bloga. Od tego czasu, czyli w niespełna 3,5 roku uzbierało się 10 tys dodatkowej kasiorki, którą regularnie odkładając do "worka" zatytuowanego WAKACJE mogę wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem i w tym roku z całą familią udać się na zasłużony urlopik. Dzięki Złotówa za przede wszystkim merytoryczne i bardzo konkretne wpisy.
Pozdrawiam
a co z podatkiem od tych bonusów ? trzeba to chyba uwzględniać w rocznym zeznaniu PIT...
OdpowiedzUsuńNie trzeba bo to sprzedaż premiowa zwolniona z opodatkowania.
UsuńKwota, która się chwalisz Złotówa, rozłożona w czasie nie robi aż tak dużego wrażenia jeśli się weźmie pod uwagę nakład czasu związany z prowadzeniem bloga.
OdpowiedzUsuńCo prawda zyski z prowadzenia bloga to inny temat, ale jak sam przyznałeś tutaj jakiś czas temu poświęcasz temu bardzo dużo czasu. Wielu ludziom ten sam czas poświęcony w wykonywanym zawodzie mógłby przynieść znacznie więcej przychodu!
"Mr. Złotówa, 5 grudnia 2015, 20:28
Czasu poświęcam bardzo dużo. Samo napisanie pojedynczego wpisu to od kilkudziesięciu minut do półtorej godziny. Ale dochodzą jeszcze inne sprawy (grafiki, social media itp.)"
Dodatkowo dochodzą odpowiedzi na zapytania uczestników, a Twoich odpowiedzi ostatnio widzimy tutaj u Ciebie bardzo mało - to smutne!
Ale już nie każdemu należy liczyć czas poświęcony na prowadzenie bloga. Bo wystarczy korzystać z promocji. W mym przypadku blog to dodatek. Poświęcenie czasu stricte na korzystanie z promocji bankowych jest w mym przypadku korzystniejsze (w przeliczeniu zysku do poświęconego czasu), niż uzyskiwanie dochodu będącego źródłem utrzymania rodziny. Acz pozostanie dodatkiem, bo tego nie zastąpi.
UsuńCześć, szukam ludzi którzy udostępnili by swoje kody poleceń do banków, ja też mogę udostępnić swój kod do banku w którym jestem. jeśli ktoś by chciał skorzystać z promocji to zapraszam do kontaktu [adres e-mail został usunięty - edyt. Mr. Złotówa].
OdpowiedzUsuńZgodnie z Zasadami komentowania na blogu, nie publikuję komentarzy z danymi kontaktowymi. Nie ma też możliwości udostępniania kodów poleceń, linków itp.
Usuń